Ja i Alyson nie rozmawiałyśmy o tym, co słyszałyśmy. Do pierwszej w nocy oglądałyśmy film w pokoju Aly. Kiedy przechodziłam z jej pokoju do swojego, na schodach zobaczyłam lekką pomarańczową poświatę. Powoli zeszłam na dół, ciekawa kto tam siedzi o tej porze. To była mama, siedziała pochylona nad jakimiś papierami. Kiedy weszłam do salonu, odwróciła się i spojrzała na mnie sennie.
-Dlaczego jeszcze nie śpisz? - spytałam.
-Mam jutro rozprawę, a ten chłopak nie chce nic mi powiedzieć... muszę się jakoś przygotować - mama znów pochyliła się nad aktami.
Stałam nad nią chwilę milczeniu.
-Mamo, o co on jest podejrzany? - wypaliłam.
-Oskarżony - poprawiła mnie. - Cassie, wiesz, że nie mogę ci opowiadać takich rzeczy.
-Ale...
-Idź juz spać - ucięła mama. - Ja też się zaraz położę.
Pokiwałam głową. Wchodząc na górę, doszłam do wniosku, że nie ma sensu drążyć tematu. Mama nie zamierzała złamać zasad.
***
Następnego dnia ja i Aly udałyśmy się na spacer po przedmieściach. Nie znałam zbyt dobrze tej okolicy, w ostatnie wakacje rzadko wychodziłam z domu. W końcu znalazłyśmy niewielki park z oczkiem wodnym otoczonym płaczącymi wierzbami. Między drzewami stały ławki. Zajęłyśmy jedną z nich i zaczęłyśmy rzucać kamykami do wody.-Ja myślę - zaczęła Alyson - że ten gość jest niewinny.
-Skąd wiesz? - nie odrywałam wzroku od kamyka zataczającego łuk w powietrzu i przebijającego taflę wody.
-Intuicja.
-Dzisiaj jest rozprawa, to się przekonamy.
Alyson poprawiła włosy. Musiała je związać w wysokiego koka, żeby nie było widać zielonych końcówek.
-Musimy skoczyć po farbę. Nie mogę tak chodzić!
-Daniel powiedział, że jest ładnie - zachichotałam.
-Jesteś głupia czy głupia?
-Czy to podchwytliwe pytanie?
Po godzinie udałyśmy się do najbliższej drogerii. Aly wybrała farbę najbardziej zbliżoną do jej kolory włosów.
-Mam nadzieję, że tego farbowania nie zepsujesz - powiedziała ze śmiechem.
Wróciłyśmy do domu. Kiedy weszłyśmy do kuchni, Daniel siedział na krześle przy barku z telefonem przy uchu.
-O, właśnie przyszła - powiedział do swojego rozmówcy. - Cassie, to tata - podał mi słuchawkę.
-Cześć! - powiedziałam po chwyceniu telefonu.
-Hej, Cass. Jak tam?
-Okej, na razie się aklimatyzujemy.
-A co u mamy? Słyszałem o tej sprawie, którą prowadzi.
-Jakiej sprawie? - spytałam zaciekawiona.
-O tym chłopaku... - tata mówił dalej, ale ja już tego nie słyszałam. Drzwi domu się otworzyły i w holu rozległy się krzyki
-Tato, oddzwonię - rozłączyłam się szybko.
Alyson i Daniel zaalarmowani stali w progu między kuchnią a holem. Ustałam miedzy nimi i zobaczyłam mamę i tego chłopaka.
-Jak mogłeś nie przyjść do sądu, jak?!
-Chciałem, żeby odroczyli rozprawę.
-I odroczyli! Do jutra. Albo mi teraz dasz mi jakiś dowód na to, że tego nie zrobiłeś, albo nie mamy o czym rozmawiać.
-Ale... Jestem niewinny!
Ja i Daniel popatrzyliśmy na siebie. To on był wtedy w wiadomościach!
-Nie. Ma. Na. To. Dowodów - mama robiła się coraz bardziej zdenerwowana.
-Na moją winę też nie ma - mruknął.
Mama nie odpowiedziała. Złożyła tylko ręce na piersi. Justin spuścił na chwilę głowę ale zaraz ją podniósł i spojrzał w naszym kierunku.
-A wy co? Bawi was patrzenie masz wasza matka marnuje mi życie? - warknął.
-Nie bądź bezczelny - prychnęła mama. - To, że prawdopodobnie resztę życia spędzisz w więzieniu, to tylko i wyłącznie twoja wina.
Justin nie odpowiedział. Zacisnął dłonie w pięści. Stał tak kilka sekund, a potem na pięcie odwrócił się i wyszedł, trzaskając drzwiami. Mama głośno wypuściła powietrze z ust i nic nie mówiąc zaczęła wchodzić po schodach. Ja, Daniel i Alyson staliśmy wmurowani dopóki nie usłyszeliśmy zamykanych drzwi sypialni mamy.
-Ta sprawa jest nagłośniona, nawet tata o tym słyszał - powiedziałam cicho.
-Zaraz go znajdziemy - mruknął Daniel i przeszedł do salonu.
Na kanapie leżał laptop. Daniel wziął go na kolana. Ja i Aly usiadłyśmy po obu jego stronach. Daniel wpisał w wyszukiwarkę "Jestem niewinny, Justin". Od razu wyskoczyło parę filmików, głównie reportaż którego sam koniec widziałam wtedy w telewizji. Daniel przekopiował nazwisko Justina. Tym razem wyświetliło się kilka artykułów. Daniel otworzył jeden z nich i zaczął czytać nagłówek.
-"Dziewiętnastoletni Justin Bieber oskarżony o zamordowanie swojej niepełnosprawnej dziewczyny".
Otworzyłam szeroko oczy. Katem oka zobaczyłam, że Aly zakrywa dłonią usta. Daniel świdrował wzrokiem tekst. Ja także wyłapałam kilka zdań napisanych pogrubioną czcionką..
-Słuchajcie... - chrząknął. - "Wszystko wskazuje na to, że Justin przyszedł do mieszkania Rose Meller trzydziestego maja około godziny trzeciej po południu. Sam otworzył drzwi kluczami, które otrzymał od swojej dziewczyny. Bieber wyjął pistolet i wymierzył Rose strzał w tył głowy. Dziewczyna zmarła na miejscu."
Nie mogłam w to uwierzyć. Justin pewnie nie jedno miał na sumieniu, ale nie wyglądał na morderce. Coraz bardziej czułam, że jednak mówi prawdę, że jest niewinny. Ale chyba tylko ja tak sądziłam.
-JAK ONA MOGŁA SPROWADZIĆ DO DOMU MORDERCĘ?! - wydarł się Daniel.
-Uspokój się! Istnieje takie coś jak domniemanie niewinności - powiedziałam.
-Nie ma żadnych dowodów - mruknęła Alyson.
Daniel prychnął. Poderwał się gwałtownie z miejsca, zrzucając laptopa. Alyson złapała go w locie. Pokręciłam głową. Jak można skreślić kogoś tak szybko? Przecież tylu ludzi było niesłusznie oskarżanych. Tym bardziej, że w tym wypadku nie było żadnych konkretnych dowodów, jedyne poszlaki, takie jak pozwolenie na broń Justina (co wyczytałam z artykułu).
Ja i Alyson rozmawiałyśmy o tym do późnego wieczora. Aly była zmieszana, tak ja sądziła, że Justin nie wygląda na takiego, który mógłby zabić z zimną krwią. Z drugiej strony mówiła, że wygląd może mylić. I miała rację, ale... on nawet nie próbował się bronić. Musiał silnie wierzyć, że sprawiedliwość zwycięży...
Około dziesiątej ktoś zadzwonił do drzwi. Zaciekawiona, kto to może być, otworzyłam. W progu stała niska dziewczyna z falowanymi, ciemnymi włosami.
-To dom Alice Herdman? - spytała zachrypniętym głosem.
-Tak... - powiedziałam ostrożnie. - Jestem jej córką.
Dziewczyna zaczęła grzebać w torebce. Wyciągnęła mały świstek papieru.
-Przekaż to swojej matce. To dowód na niewinność Justina - podała mi kartkę i odeszła.
Obserwowałam jej sylwetkę znikającą w mroku. To była zdecydowanie najdziwniejsza rzecz, jaka mi się przytrafiła. Spojrzałam na świstek. Na środku dużymi literami był napis "potwierdzenie przelewu", a pod spodem nazwisko Justina, data i godzina. Trzydziesty maja, dwie minuty po trzeciej.
___________
Nie podoba mi się ten rozdział. Jest taki.... dziwny. Ale w końcu wiadomo, o co oskarżony jest Justin! :D
O nowych rozdziałach informuję na twitterze. Więc jeśli chcecie być powiadamiane - napiszcie w komentarzu nick :)
Przepraszam za błędy.
Cudowny rozdział, to opowiadanie coraz bardziej mnie wkręca i wciąga, naprawdę. Jestem pod wrażeniem, nie mogę się doczekać kiedy będę znała prawdę czy on ją zabił czy nie i kim była ta dziewczyna wgl? Super !
OdpowiedzUsuń@SamlikeHS
Zajebisty @1dlloovveexx <3
OdpowiedzUsuńZnalezione przypadkiem, ale już uwielbiam :) @FranciiBurton
OdpowiedzUsuńŚwietne.
OdpowiedzUsuńCiesze się, że znalazłam tego bloga.
Czekam na nn. <3
Ej Ada, tak sobie czytam i chyba w niektórych momentach zjadasz słowa albo pojedyncze litery ;) a tak to ciekawie, ciekawie ^^
OdpowiedzUsuńkocham to *-*
OdpowiedzUsuńkocham to
OdpowiedzUsuńno i wiem o co oskarżony jest Justin:)
OdpowiedzUsuńświetne!*.* informuj mnie @KamilaSobczyk
OdpowiedzUsuń