17 maja 2013

Rozdział 4


      Następnego dnia już od ósmej siedziałam jak na szpilkach  O dziewiątej miała się zacząć rozprawa. Poprzedniego wieczoru zaraz po odejściu dziewczyny, poleciałam na górę do mamy, żeby pokazać jej potwierdzenie przelewu. Od razu zasypała mnie milionem pytań skąd to mam i kim była ta dziewczyna. A skąd ja miałam to wiedzieć? Mama musiała się upewnić czy potwierdzenie nie jest fałszywe i już od samego rana siedziała w banku. Bałam się, że bank stwierdzi, że to pismo na pewno nie zostało wydane u nich, że coś pójdzie nie tak. Ale jeśli okaże się prawdziwe... Justin zostanie uniewinniony. Na pewno.
-Co ty robisz? - Aly weszła do kuchni około wpół do dziewiątej.
     Siedziałam na krześle przy barku i od pół godziny "piłam" kawę. Kubek pełen napoju cały czas stał przede mną.
-Boże, dlaczego ty się tak przejmujesz? - spytała.
-Nie wiem - odparłam. - Jakoś tak czuję się w to zamieszana.
     Alyson nalała sobie kawy z ekspresu i usiadła koło mnie.
-W ogóle to wszystko jest bez sensu. Czemu miałby zabijać swoją dziewczynę?
-Nie wiem, może go zdradziła..
-Głuchoniema? Z kim?
-Z innym głuchoniemym?
      Aly lekko się zaśmiała. Zmieniłyśmy temat. Po kilkunastu minutach do salonu wszedł Daniel. Nie odezwał się do nas słowem, nadal był obrażony za wczoraj. Nawet nie wiedział o nowym dowodzie w sprawie Justina. Usiadł na kanapę i włączył telewizor. Od razu głos prezenterki telewizyjnej wypełnił cały dom.
-...pod sąd razem ze swoim adwokatem, Alice Herdman.
     Na te słowa ja i Aly odwróciłyśmy się w stronę telewizora. Na ekranie pojawił się budynek sądu. Justin razem z moją mamą wyszli z jej samochodu w tłum reporterów.
-Panie Bieber, dlaczego zamordowałeś Rose Meller? - krzyknął jeden z nich.
-No do kurwy... - zaczął Justin.
     Moja mama go powstrzymała.
-Uspokój się! - pociągnęła o za ramię. - Bez komentarza... - powiedziała do jakiegoś innego reportera.
     Minę miała zaciętą, ale jej oczy były wyraźnie uśmiechnięte. Odetchnęłam z ulgą. Z potwierdzeniem przelewu wszystko było w porządku. Justina uniewinnią.
***
-Mamo! I co, i co? - doskoczyłam do niej, kiedy w południe wróciła do domu.
-W telewizji nie mówili?
-Chciałyśmy się dowiedzieć od pani - powiedziała Aly.
-Uniewinnili go - usłyszałam głos Daniela. Mój brat stał w połowie schodów.
-Ha! - ucieszyłam się. - Czyli miałam rację! Nie masz mi czegoś do powiedzenia? - spytałam go.
-Nie, skąd - zaśmiał się.
    Przewróciłam oczami. Nigdy nie przyzna się do błędu.
-To był chyba najgorszy proces w jakim brałam udział - westchnęła mama. - Wiecie co? Zabieram was na lunch.
***
    Mama zabrała nas do jednej z lepszych restauracji. Podczas lunchu głównie opowiadała o reakcji Justina, kiedy pokazała sędziemu potwierdzenie przelewu. Powiedziała, że na sali widziała dziewczynę, która byla podobna do tej z mojego opisu. Justin zaraz po rozprawie zaczął na nią krzyczeć, ale kiedy uświadomił sobie, że dzięki niej jest wolny, uspokoił się i nawet podziękował. Ale ja dalej zastanawiałam się kim dla niego była ta dziewczyna. No chyba nie pocieszycielką po Rose?...
   W połowie lunchu do mamy zadzwonił telefon. Musiała wracać do kancelarii. Zostawiła nam pieniądze na taksówkę i wyszła.
-Standard - powiedział Daniel.
-Jakby nie musiała, to by nie szła - broniłam mamy.
   Daniel nie odpowiedział. Dokończyliśmy jeść i mój brat poszedł zapłacić. Alyson poszła do łazienki, a ja wyszłam przed lokal. Dostałam zadanie sprawdzić jak daleko mamy do domu. Chcieliśmy się przejść i nieco poznać okolicę. Właśnie włączał się GPS, kiedy ktoś podbił moją rękę, w której trzymałam telefon. Pisnęłam, ale męska dłoń już trzymała mojego iPhone w dłoni.
-Uważaj, strasznie łatwo cię obrabować - usłyszałam spokojny, ale radosny głos.
    W panice spojrzałam na złodzieja. To był Justin. Nie poznałam jego głosu. Pewnie dlatego, że zawsze słyszałam go albo krzyczącego, albo warczącego, a teraz nie robił żadnej z tych rzeczy.
-Co ty robisz?! Bawi cię to?! - wyrwałam mu telefon z ręki. Przystępowałam z nogi na nogę  żeby nie widział jak trzęsą mi się kolana. Wystarczył mnie!
-Trochę bardzo - zaśmiał się. - Jesteś córką mojej ulubionej pani adwokat  prawda? Co tu robisz? - wskazał na mój telefon.
-Szukam drogi do domu - odparłam. Boże, jak żałośnie to zabrzmiało.
-Podwiozę cię - zaoferował.
-Ta, nie jestem sama - mruknęłam.
    Jak na zawołanie z restauracji wyszedł Daniel. Kiedy dostrzegł mnie z Justinem, wyraźnie się skrzywił.
-Co ty robisz? -s pytał, podchodząc do mnie.
-Jestem rabowana.
-Co?
-Nieważne - westchnęłam.
-Dobra, gościu, możesz już iść - Daniel zwrócił się do Justina. Zauważyłam, że Daniel był sporo od niego wyższy.
-Mówiłem właśnie, że podwiozę was do domu - Justin robił się coraz bardziej zirytowany.
-Nie wsiądę z tobą do samochodu.
-To nie, łaski nie robisz - Justin wzruszył ramionami.
-Daniel, nie zachowuj się jak dziecko - powiedziałam. Było mi trochę wstyd.
-Widzimy się w domu, Cass - machnął ręką i poszedł w kierunku ulicy, żeby złapać taksówkę.
-DANIEL!  - krzyknęłam oburzona. Co za kretyn.
-Nie drzyj się tak - fuknął Justin. Popatrzyłam na niego z lekką pogardą. Nie będzie mi mówił czy mam krzyczeć, czy nie.
    Ja i Justin poczekaliśmy parę minut na Alyson. W tym czasie zamieniliśmy parę słów. I w ciągu tych kilku minut stwierdziłam, że Justin czasem nie potrafi kontrolować swojego chamstwa.
    Aly była bardzo zaskoczona, widząc Justina przy moim boku. Ale nie protestowała, kiedy powiedział, że nas podwiezie. Wręcz przeciwnie - ucieszyła się.  Justin zaprowadził nas do swojego czerwonego audi. Zajęłam miejsce pasażera, a Aly usiadła z tyłu.
-W ogóle jak macie na imię? - spytał Justin i spojrzał na mnie kątem oka.
-Cassie - powiedziałam krótko.
-Alyson.
-Powinnaś przefarbować te włosy - zachichotał. Aly jęknęła.
-To moja robota - powiedziałam. Ta, jest się czym chwalić.
    Milczeliśmy kilka minut.
-Masz dzisiaj jakiś dobry humor - stwierdziła Aly. Oparła łokcie na siedzeniu moim i Justina.
-Nie spędzę reszty życia w więzieniu, to chyba powód do radości, nie?
-A to wszystko dzięki tej dziewczynie - wypaliłam. Chciałam się dowiedzieć kim ona jest.
-Idiotka - mruknął Justin.
    Już chciałam odpowiedzieć mu wyzwiskiem, kiedy on ponownie się odezwał.
-Chodzi mi o nią.
    Nieco się uspokoiłam. Nie mówiłby tak o swojej dziewczynie.
-Uratowała cię przecież - powiedziała zdezorientowana Aly.
    Nie doczekawszy się odpowiedzi, Aly zadała mu pytanie, które ja chciałam zadać od samego początku.
-Kim ona w ogóle jest?
    Powinnam ją za to uściskać.
-Moja kretyńska siostra, która zawsze musi wszędzie wepchnąć ten swój krzywy, garbaty nochal.
-Chyba w tym wypadku dobrze, że go wepchała... - Aly stłumiła śmiech.
    Justin coś jej odpowiedział, ale ja już tego nie słyszałam. Byłam zbyt zajęta cieszeniem się w duchu, że to tylko siostra. Żadna następczyni Rose.
    Nie żeby mnie to obchodziło....
    No dobra, obchodziło.
    Trochę.
___________

Nuuuuuuuudy.
Ja już piszę rozdział 20 i powiem wam, że będzie sporo akcji. :) Pierwsza już chyba w następnym rozdziale :)
Mam wrażenie, że nikt nie czyta. :<

11 komentarzy:

  1. ja czytam ;) fajne

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również czytam ;p Naprawdę Fajne :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytamy, czytamy. Po prostu mniejszość czytelników komentuje. ;)
    Co do rozdziału, to jest świetny i czekam na kolejny. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty *.* kocham to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział, zwłaszcza końcówka! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. uwielbiam ten moment, kiedy bohaterzy się poznają! teraz dopiero zacznie robić się ciekawie! nie mogę się doczekać następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  7. No ja trafiłam dopiero teraz ale na pewno zostanę i czytać będę :D
    Podoba mi się! :D

    @ameneris.

    OdpowiedzUsuń
  8. czytam. :D i będę czytac .♥

    OdpowiedzUsuń
  9. jezusiu jak ja się cieszę ze to tylko siostra

    OdpowiedzUsuń
  10. nareszcie się poznali :)

    OdpowiedzUsuń