26 maja 2013

Rozdział 7

      Oboje pobiegliśmy do mojego pokoju, skąd dochodził krzyk. Przez myśl przeszło mi, że zobaczyła pająka i narobiła niepotrzebnego hałasu, ale to co zobaczyłyśmy, było dużo większe od pająka.  Aly stała przy łóżku w krótkich spodenkach od piżamy i staniku. Zakrywała się czarną koszulką. Obok niej stał Justin i pożerał ją wzrokiem.
-Co tu się dzieje?! - krzyknęłam.
-Nic! Patrzę sobie.
-Gościu, won! - popchnęłam go w stronę wyjścia. - Ty też! - powiedziałam do Daniela.
      On nie ruszał się z miejsca. Podeszłam do niego, chwyciłam za ramiona i wyprowadziłam z pokoju. Aly w tym czasie nałożyła koszulkę. Zaśmiałam się.
-Podnieciłaś Daniela!
     Aly zrobiła sfrustrowaną minę i usiadła na brzegu łóżka.
-Co tu się w ogóle stało? - spytałam. Uśmiech dalej nie schodził z mojej twarzy.
     Alyson jęknęła.
-Przebierałam się, a on tu wszedł. Coś do ciebie mówił, ale jak mnie zobaczył to oczywiście przestał - mówiła gderliwym tonem. - Nawet nie zauważyłam, że wszedł! Dopiero jak spytał czy mogę to robić wolniej, przestraszyłam się i krzyknęłam.
    Wyobraziłam sobie tę scenkę i wybuchnęłam śmiechem.
-To. Nie. Jest. Śmieszne - wycedziła Aly.
-Masz rację. Przepraszam - nie przestałam chichotać. - To jest mega śmieszne.
    Śmiałam się kolejne kilka minut. Aly patrzyła na mnie jak na kretynkę i mówiła, coraz bardziej zirytowana, żebym przestała.
-Jesteś nienormalna, to w ogóle nie było śmieszne!
-Było.
-Idź lepiej sprawdź czego chciał!
    Na chwilę się uspokoiłam i przyznałam jej rację. Musiałam zobaczyć, co było przyczyną odwiedzin Justina. Przeszłam do pokoju obok. Zawahałam się. Mam zapukać czy nie? Chyba powinnam.
-Wejdź! - usłyszałam.
    Przekręciłam gałkę i znalazłam się w pokoju gościnnym. Justin leżał na łóżku. W butach. Jezu.
-Coś ode mnie chciałeś? - spytałam, starając się ignorować jego zabłocone buty na czystej białej pościeli.
-Tak... - Justin spuścił nogi na podłogę i wskazał miejsce obok siebie.
    Zaczęłam powoli iść w jego kierunku. To musiało być coś ważnego, skoro miałam usiąść.
-No mów - ponagliłam go, uśmiechając się lekko.
-Pojedziesz jutro ze mną do mojego domu? - spytał.
-Co? A po co ja tam?
-Mam pomysł, żeby pogodzić się z ojcem.  Pójdę do domu, niby po więcej rzeczy i jak będę się pakował, to ty z nim pogadasz, powiesz, że jestem bardzo smutny...
-To dziecinada - przerwałam mu.
-Nie, wcale nie - obruszył się.
-Tak... dlaczego nie możesz po prostu go przeprosić? - uniosłam brwi.
-A za co ja mam go przepraszać?! - podniósł głos.
-Za to, że jesteś kretynem - zirytowałam się.
-Skoro tak, to ty mnie powinnaś przepraszać za bycie wkurwiającą - warknął i poderwał się z miejsca. Podszedł do okna.
    Prychnęłam.
-Czy ty jesteś w ciąży? - wypaliłam.
-Słucham?! - Justin odwrócił się gwałtownie.
-No bo masz takie wahania nastrojów. Jak kobieta w ciąży - powiedziałam nieco szydzącym tonem.
-Jesteś idiotką - stwierdził po chwili.
   Wstałam i złożyłam ręce na piersi. Stałam około metr od niego. Starałam się, żeby mój wzrok był mieszaniną pogardy i obojętności.
-Będziesz mnie tak obrażał czy powiesz o co ci chodzi?
-Powiedziałem.
-Co? - nie zrozumiałam.
-Gówno - uciął. - Wyjdź.
   Wydawało mi się, ze Justin zrobił się cały czerwony na twarzy. Korciło mnie, żeby coś powiedzieć, ale ugryzłam się w język. Po co ja go tu w ogóle zapraszałam? Chory psychicznie gnojek. W dodatku w ciąży. Odwróciłam się na pięcie i zrobiłam krok w kierunku drzwi, ale coś mnie szarpnęło za rękę.
-Nie, dobra. Zaczekaj. Przepraszam - wymamrotał. - Ty mi tu proponujesz nocleg, a ja się zachowuję jak... - urwał.
   Wyrwałam nadgarstek z jego uścisku. Miałam dwa wyjścia. Pozwolić się przeprosić albo wyjść z pokoju i zgrywać niedostępną sukę. Ugh. Zacisnęłam powieki na chwilę i odwróciłam się do Justina.
-Byłam bliska wywalenia cię z domu.
-Wiem - spuścił nieco głowę. - Tak chcesz, to sobie pójdę...
-Nieeee no... - mruknęłam. - Zostań. Tylko przestań uskuteczniać takie kłótnie.
    Justin zmarszczył brwi.
-Ja uskuteczniam?! To ty mnie obrażasz!
    Nie no, po prostu nie.
-Nie zaczynaj! - jęknęłam błagalnie.
    Ukryłam twarz w dłoniach. Uświadomiłam sobie, że zachowujemy się jak stare małżeństwo. Zachichotałam.
-Co?! - spytał irytowany Justin.
-Nic, nic! - oderwałam dłonie od twarzy i wyrzuciłam je w powietrze. - Ja cię po prostu nie rozumiem.
    Justin nieco się nachmurzył.
-A to mnie specjalnie nie dziwi - mruknął. Znowu podszedł do okna. - Tylko ona rozumiała.
    Miałam go spytać o kim mówi, ale chwilę później zrozumiałam. Rose.
-Zazdroszczę jej. Nie musiała się z tobą kłócić - zaśmiałam się krótko.
    Justin spojrzał na mnie gniewnie.
-Nie mówiła i nie słyszała, ale i tak była lepszym rozmówcą - syknął.
    "Lepszym niż ty" chciał dodać.
    Po chwili złość w jego oczach przerodziła się w ból.
-Kiedy oskarżyli mnie o jej zabójstwo... Modliłem się co wieczór, żeby mnie uniewinnili - powiedział łagodniej.
    Pokiwałam głowa, ale dalej milczałam. Nieco mnie zaskoczył przebieg tej rozmowy, ale nie chciałam go zniechęcić. To mogła być pierwsza i ostatnia szczera rozmowa z nim.
-Ale nie dlatego, że nie chciałem iść do więzienia - oznajmił. - Zniósłbym to.
-To dlacze...
-Nie rozumiesz, Cassie? - odwrócił się do mnie z zaciętą mina. - Chcę znaleźć gnoja, który ją zabił i rozjebać mu łeb, tak jak on zrobił to jej. Potem mogę zgnić w pierdlu, nie obchodzi mnie to.
    Zmroziło mnie. Zobaczyłam jak jego ręce zaciskają się w pięści. On nie mógł mówić poważnie.
-I to, że zostałem uniewinniony to znak, że naprawdę powinienem to zrobić.

_____________
Boże, ten rozdział jest tak głupi, że aż śmieszny, hahahaha.


Jeśli chcecie być powiadamiane to piszcie w komentarzu albo na twitterze :)

13 komentarzy:

  1. Szkoda mi go, bo musi teraz przechodzić ciężki okres :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie skończyłam czytać wszystkie siedem rozdziałów. I od razu się zakochałam w Twoim opowiadaniu. Wstawiaj następny, bo nie mogę się doczekać ♥

    Pozdrawiam, Chiyo.

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo fajnie opisujesz przebieg ważnej rozmowy, jak w książkach, a nie tak na szybkiego, "opisać byle jak". podoba mi się to, bo pokazuje przemiany w ich relacjach. szkoda Justina naprawdę zagubiony chłopak, ale mam nadzieję, że kiedyś będzie szczęśliwy i nie skończy jak skurwiel.
    jedyna rzecz rażąca dla mnie to może dlatego że Cassie taka momentami była zbyt rozluźniona, szybko odchodziła jej złość w chichot, nie chcę się czepiać, absolutnie nie! bo i tak mi się podoba:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie masz prawa mówić że rozdział jest beznadziejny! Nie pozwalam, ponieważ jest super, ekstra, wspaniały! Justinek jest ostryy i taki typowy bad boy, ah, już się nie mogę doczekać kolejnej akcji z nim :)

    OdpowiedzUsuń
  5. szkoda mi Justina :c . A rozdział jest wspaniały! Czekam na następny.♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne i czekam na więcej <3

    Pamiętaj, że jestem twoją stałą czytelniczką ;)

    Buziaki
    @lokittyme

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedny Jus :( rozdział genialny, zresztą jak wszystkie <3 czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. super opowiadanie! możesz mnie informować? mój twitter - @dajtymbarka

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne czekam na nastepny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  10. trafiłam tutaj nie całą godzinę temu i już się uzależniłam <3

    kiedy nn?

    OdpowiedzUsuń
  11. cudowny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń