-Justin... to niedorzeczne - wykrztusiłam.
Justin spiorunował mnie wzrokiem. To było zaskakujące jak zmieniła się nasza rozmowa. Jeszcze trzy minuty temu skakaliśmy sobie do gardeł i wyzywaliśmy na różne sposoby, a tera zrobiłabym wszystko, żeby odwieść go od planu zabójstwa.
-Co jest niedorzeczne? - syknął. - To, że chcę pomścić najważniejszą osobę w moim życiu?
-To jej nic nie pomoże, Justin - powiedziałam cicho. - To nie zwróci jej życia.
Chłopak oddychał głośno.
-Ale mnie to pomoże - krzyknął. - Mnie to uspokoi.
Dobrze, to z innej strony...
-Czy ty myślisz, że Rose by chciała, żebyś to zrobił? Bo ja nie sądzę - oznajmiłam spokojnie. Nie mogłam panikować.
-Nic o niej nie wiesz, nie wiesz czego by chciała, więc się kurwa nie odzywaj - warknął.
-Na pewno nie chciałaby, żebyś resztę życia spędził w pierdlu - syknęłam niezrażona. - Nie muszę jej znać, żeby to wiedzieć.
To uciszyło Justina na parę chwil. Dalej trzymał ręce zaciśnięte w pięści. On nie mógł tego zrobić. Justin nie był mordercą. Był po prostu załamany i zrozpaczony. Musiałam mu tylko to uświadomić. Ta, łatwizna.
-Jak ty nic nie rozumiesz - jęknął płaczliwie.
Kopnął ramę łóżka. W pokoju rozległ się brzdęk, a Justin odbił się od ramy, obrócił się i z impetem wylądował siedząc na łóżku z dłońmi przyciśniętymi to twarzy. Nie zastanawiając się długo, usiadłam obok niego. Korciło mnie, żeby objąć go ramieniem, jakkolwiek pocieszyć, ale się powstrzymałam. Bolało mnie patrzenie na niego w takim stanie. Czułam się, jakbym przeżywała to razem z nim.
-Tak bardzo mi jej brakuje - szepnął.
Zdałam sobie sprawę, że on próbuje ukryć łzy. Zastanawiałam się, co mogę mu powiedzieć. Mogłam mu powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale wiedziałam, że go to nie pocieszy, wręcz odwrotnie. W końcu doszłam do wniosku, że żaden przekaz werbalny nie będzie dobry. Wzięłam głęboki wdech i wysunęłam lekko rękę w jego stronę. Kiedy dotknęłam jego ramienia, poczułam jakbym dotykała lalkę. Kontakt z nim był dla mnie czymś niewiarygodnym. Justin lekko odchylił głowę i spojrzał na mnie kątem oka.
-Możesz wypłakać mi się w ramię - powiedziałam. Starałam się brzmieć naturalnie.
Justin pociągnął nosem i wierzchem dłoni wytarł twarz.
-Ja nie płaczę.
-Każdy płacze - mruknęłam.
-Pierwszy raz to komuś powiedziałem - popatrzył na mnie. - I nie mogę uwierzyć, że to jesteś ty.
Opuściłam rękę z jego ramienia. Żałował, że mi powiedział, że się przy mnie rozpłakał...
-Naprawdę wcześniej z nikim o tym nie rozmawiałeś? - zapytałam nieśmiało.
Justin pokręcił głową.
-Colleen wielokrotnie zaczynała temat, ale ja... nie miałem siły. Bardzo ją kochałem, wiesz?
-W końcu była twoją dziewczyną - uśmiechnęłam się lekko.
-Nie była - oznajmił. - Była mają przyjaciółką. Kochałem ją jak przyjaciółkę.
Otworzyłam szeroko oczy.
-Ale... ja... wszyscy... co?!
-Ja i Rose nigdy nie byliśmy razem - Justn przewrócił oczami. - Ta cała historia, że zabiłem swoją dziewczynę jest wymyślona - dodał z przekąsem.
Ta wiadomość była kolejnym szokiem. Wszystkiego bym się mogła spodziewać, ale nie tego, że on i Rose nie byli parą. Ale rzeczywiście historia morderstwa niepełnosprawnej miłości Justina brzmiała bardziej dramatycznie i poruszająco niż zabójstwo przyjaciółki.
-Zaskoczona? - spytał z uśmiechem.
-Trochę - wypuściłam głośno powietrze z ust.
-Może kiedyś ci opowiem naszą historię - westchnął.
Pokiwałam głową w milczeniu.
-To pojedziesz ze mną? - spytał.
-Co? - zmarszczyłam brwi.
-Nasza rozmowa zaczęła się od tego, że spytałem czy pojedziesz jutro ze mną do mojego ojca.
-Ah... - przypomniałam sobie. A sumie co mi szkodzi? - Pojadę. Będziesz mógł wcielić w zycie swój idiotyczny plan.
Uznałam, że rozmowa zakończona, więc powoli wstałam z łóżka i szurając stopami po podłodze ruszyłam ku wyjściu. Zamykając drzwi, powiedziałam ciche "dobranoc". Nawet nie zaczekałam na odpowiedź. W moim pokoju paliła się tylko lampa, stojąca na biurku. Rzucała lekkie światło na łóżko, na którym spała Aly. Zerknęłam na zegarek. Już po jedenastej. Zgasiłam lampkę i po omacku weszłam do łózka, starając się nie obudzić Aly. Kiedy tylko przyłożyłam głowę do poduszki, poczułam się bardzo senna. To był taki długi dzień... Mama wyjechała dopiero kilka godzin temu, a mnie wydawało się, że minęło kilka dni. Nawet nie zadzwoniła czy dojechała. Tata zresztą też się nie odzywał. Boże, to przecież ja miałam oddzwonić... Ale czekałby tyle czasu na telefon ode mnie? W ogóle gdzie jest moja komórka?...
To była ostatnia myśl, która przeszła moją głowę. Zasnęłam.
Obudziłam się po dziewiątej. Aly ciągle chrapała obok mnie. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Zaczęły przypominać mi się wszystkie słowa wypowiedziane przez Justina poprzedniego wieczora. Dziwnie się czułam z myślą, że Justin tym razem naprawdę chce kogoś zabić. Nie miałam pojęcia jak mam wziąć się do przekonywania go, że to po okropny pomysł. Na wszystkie moje kontrargumenty reagował agresywnie. Może sam dojdzie do wniosku, że zemsta nic nie da?... Oby.
-Co ty robisz? - usłyszałam zachrypnięty głos Aly.
-Kontempluję - parsknęłam.
-Cassie, gdzie ty wczoraj byłaś?! - spytała. - Czekałam na ciebie i czekałam!
-Rozmawiałam z Justinem - wydęłam wargi. - Prosił, żebym z nim pojechała do domu.
-I o tym gadaliście tyle czasu? - spytała podejrzliwie.
Tak bardzo chciałam jej opowiedzieć co planuje Justin. Wprawdzie nie mówił, że mam to zatrzymać dla siebie, ale czułam, że nie powinnam.
-Mniej więcej...
-Coś mi się nie chce... - zaczęła, ale przerwało jej pukanie do drzwi.
-Proszę - zawołałyśmy obie.
Drzwi uchyliły się i ujrzałyśmy głowę Daniela.
-Nie śpicie, to dobrze. Kto chce mi zrobić śniadanie? - spytał z uśmiechem.
Ja i Aly popatrzyłyśmy na siebie i stłumiłyśmy śmiech. Nie odpowiedziałyśmy.
-Las rąk widzę... - skrzywił się lekko. -Zjadłbym.... naleśniki. Cassie, zrób naleśniki.
Wyciągnęłam poduszkę spod swoich pleców i rzuciłam nią w jego kierunku. Daniel był szybszy. Odsunął się i zamknął drzwi, od których odbiła się poduszka.
-Przemyślcie to! - krzyknął ze śmiechem.
-W sumie to mogłabyś zrobić te naleśniki - powiedziała Aly.
-Hyh? - spojrzałam na nią z udawaną pogardą.
Obie się zaśmiałyśmy i wstałyśmy z łóżka.
-Pójdziesz zobaczyć czy Justin się obudził? - powiedziałam do Aly, próbując się nie roześmiać.
-Chyba żartujesz - skrzywiła się.
Parsknęłam śmiechem. Aly po wczorajszym incydencie będzie pewnie unikała Justina jak ognia.
-Dobra, ja pójdę - i wciąż chichocząc wyszłam z naszego pokoju.
Zapukałam do pokoju Justina i weszłam, nie czekając na odpowiedź. Justin spał. Był zwinięty w kłębek i odwrócony do mnie plecami. Posapywał cicho. Jest taki uroczy, gdy nie mówi. W tym samym momencie zadzwonił jego telefon. Justin zerwał się, zrzucając przy okazji kołdrę. Spał bez koszulki. Justin nawet na mnie nie spojrzał. Wygrzebał komórkę spod poduszki i odebrał.
-Tak? - wychrypiał. -Tak... TAK?! ... Dziękuję. Tak.
Ciekawa rozmowa. Zaśmiałam się w duchu.
-Kto to? - spytałam, kiedy konwersacja dobiegła końca.
Justin zerknął na mnie zaspanymi oczami. Chyba chciał spytać co tu robię, ale w końcu zrezygnował.
-Prywatny detektyw.
CO?...
-Po co ci prywatny detektyw?!
-No jak to po co? - spytał, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Żeby złapał zbójce Rose.
_____________
Trochę zwlekałam z tym rozdziałem, przepraszam! Ale miło było patrzeć, jak się niecierpliwicie i zasypujecie mnie pytaniami na asku :)
Jeśli ktoś tu wchodził przed 20, widział jak nieudolnie próbowałam ustawić nowy szablon, hahaha. Muszę znaleźć kogoś, kto potrafi się ogarnąć w blogspocie i mi to ustawi, ale do tego czasu zostanie ten.
Jeśli chcecie być powiadamiane - piszcie w komentarzu lub na tt. :)
Przepraszam za błędy.
w takim momencie koniec rozdziału, yh :(
OdpowiedzUsuńJak można być tak okrutnym i zakończyć w takim momencie? Rozdział mi się strasznie podoba. : )
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Mam nadzieję, że Justin ogarnie się z tym zabójstwem. @niustinn
OdpowiedzUsuńOj świetny jest ten rozdział ♥
OdpowiedzUsuńChiyo.
SUUPER, TYLKO SZKODA, ŻE TAKI KRÓTKI :'(
OdpowiedzUsuńKIEDY NN?
<3
Na chuj mu ten detektyw? no na chuj? sle rozdzial swietny. najlepszy Daniel. To bylo dobre. ;)) czekam na kolejny<3@BlueBelieber6
OdpowiedzUsuńomegie widać, że dla Justina Rose musiała być cholernie ważna. Sama chciałabym mieć takiego przyjaciela :((
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, czekam na kolejny :*
co do szablonu, to mogłabym spróbowac ci go ustawić :* napisz na gg: 47254702
Świetny rozdział, taki wciągający, aż nie można się od niego oderwać! Pisz szybko :)
OdpowiedzUsuńZnalazłam to opowiadanie i się zakochałam <333
OdpowiedzUsuńJustin zaskakuje coraz bardziej i naprawde nie mam pojecia jak to sie skonczy. w ogole jestem mega ciekawa jak zacznie sie rodzic milosc jego i Cassie :D oooj ulegla Cassie.
OdpowiedzUsuńps. wpadlabys przeczytac i ocenic, jesli mialabys chwilke czasu i checi? dopiero zalozylam wiec trzeba wystartowac :D
@followpaat / http://our-screenplay.blogspot.com/
opowiadanie mi się strasznie nie podoba. oczekiwałam super historii. w końcu ładny szablon, Justin... ale jest po prostu beznadziejne! naprawdę, przepraszam, że to piszę, ale to tylko moje zdanie, które pewnie i tak się nie liczy. jesteście wszystkie coraz gorsze. piszecie opowiadania tylko, żeby coś robić. nudzi wam się? nie pisz, proszę
OdpowiedzUsuńTAK NAPRAWDĘ TO SUPER :* KOCHAM JE I NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU. CAŁUSKI, NIE ZWLEKAJ! :* MAM NADZIEJĘ, ŻE JUSTIN NIE ZROBI NIC GŁUPIEGO
zakochałam się w tym blogu. amen.
OdpowiedzUsuńserio nie jestem teraz wstanie napisać czegoś sensowniejszego w komentarzu.
proszę byś mnie informowała na tt @shinyygirl
po co mu ten detektyw...
OdpowiedzUsuńKocham :*
OdpowiedzUsuń