Następnego dnia, obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Zaspana zerknęłam na zegarek. Było dopiero po dziewiątej. Kto mógłby dzwonić do mnie o tej porze? Ze zdumieniem zobaczyłam, że na ekranie jest napisane "Justin". Nie przypominam sobie, żebym zapisywała jego numer...
-Słucham? - powiedziałam niepewnie.
-Cześć, tu twój ulubiony sukinsyn - odezwał się Justin.
Natychmiast podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Obudziłem? Jaaaka szkoda - powiedział z udawanym przejęciem.
-Skąd mam twój numer?! - zapytałam, może zbyt entuzjastycznie.
-Nigdy nie zostawiaj mnie samego z twoim telefonem - zaśmiał się krótko. - Twoja matka mocno się burzyła?
-Nie burzyłaby się, gdybyś nie odebrał tego pieprzonego telefonu - westchnęłam lakonicznie. - Co ty jej w ogóle nagadałeś?
-Że zostawiłaś u mnie telefon. Nie skłamałem.
Przewróciłam oczami.
-Po co dzwonisz? - zapytałam.
-Nudzi mi się, więc...
-Więc co?
Odpowiedziała mi cisza po drugiej stronie słuchawki.
-Justin! Więc co?
-Więc pomyślałem, że może się spotkamy - powiedział na jednym wdechu. Czy to motyle?... W moim brzuchu?... Boże.
-Ej, czy ty jesteś zakłopotany? - wybuchnęłam śmiechem.
-Nie? Wydaje ci się. Zresztą... zapomnij. Nie chcę się z tobą widzieć - powiedział szorstko.
Stłumiłam ponowne parsknięcie śmiechem. Był taki uroczy.
-Justin! Przestań. Chętnie z tobą pójdę.
-Przyjadę koło południa, pasuje?
-Niezbyt, ale w porządku - droczyłam się.
Justin pożegnał się szybko i rozłączył. Rzuciłam telefon na poduszkę, wypuszczając głośno powietrze z ust. Odgarnęłam palcami włosy, spadające mi na twarz i zachichotałam. Zapowiadał się piękny dzień.
Rozległo się pukanie do drzwi.
-Wejdź, Aly! - krzyknęłam ze śmiechem.
Drzwi się uchyliły i ujrzałam twarz Alyson. Niepewnie weszła do pokoju i stanęła koło mojego łóżka.
-Z kim rozmawiałaś? - spytała podejrzliwie.
-Z Justinem - powiedziałam z uśmiechem. - Zamierzam się z nim dzisiaj spotkać.
Widziałam, jak Aly przygryza policzek.
-Wątpię, żeby twoja mama ci pozwoliła.
No tak. Zapomniałabym. Ale... przyszedł mi do głowy pomysł.
-Alyyy... - przeciągnęłam i spojrzałam na nią błagalnie. Już wiedziała o co chodzi.
-Nie.
-Aly.
-Nie.
-Alyson.
-Nie ma mowy.
-Proooooszę.
-Ugh.
***
Plan był taki: miałam wyjść z domu razem z Aly. Powiedziałam mamie, że idziemy na zakupy. W rzeczywistości ja miałam iść na spotkanie z Justinem, a Aly gdzieś się przejść. Wiedziałam, że mama nie spędzi całej niedzieli w domu, tylko zapewne pojedzie do pracy, więc Daniel miał dać znać Aly, kiedy wyjdzie, by mogła wrócić (sam zgodził się na to w ciemno, nie wiedział czemu robimy takie podchody), a mama nie zorientowała się, że wcale nie poszłyśmy do centrum handlowego. Napisałam do Justina, by czekał kilka domów dalej i piknął, kiedy będzie. Idąc w stronę jego samochodu, czułam się jak tajna agentka. Klimatu dodały jeszcze moje okulary przeciwsłoneczne.Justin opierał się o maskę samochodu. Był ubrany w białą podkoszulkę, dżinsową kamizelkę z kołnierzem w panterkę, odsłaniającą jego muskularne ramiona i luźne spodnie. Wyglądał świetnie.
-Misja wykonana pomyślnie? - zapytał. - Mama się nie zorientowała?
-Wszystko w porządku - uśmiechnęłam się.
-To wsiadaj - Justin odbił się od maski samochodu i ruszył w kierunki drzwi od strony kierowcy.
Otworzyłam drzwi i wsiadłam do auta. Justin przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszyliśmy.
-Zabieram cię za miasto - powiedział Justin.
-Po co?
-Chcę cię zgwałcić, zabić i zakopać - powiedział. Brzmiał poważnie, ale wiedziałam, że żartuje.
-Powodzenia - przewróciłam oczami.
Po kilku minutach ciszy, zrobiło się nieco niezręcznie. Zaczęłam wzdychać wymownie, by dać Justinowi znak, by zaczął rozmowę.
-Przestań - warknął w końcu.
-No to wymyśl jakiś temat!
-Mamy rozmawiać o dupie maryni, byleby tylko rozmawiać?
-Chyba jesteś za bardzo przyzwyczajony do towarzystwa Rose - wypaliłam i od razu pożałowałam.
Zobaczyłam jak Justin zaciska zęby.
-Nie zmuszaj mnie, żebym znów cię wysadził - wycedził.
-Dobra - starałam się brzmieć lekceważąco. Nie chciałam by myślał, że obchodzę się z nim jak z jajkiem. - Już nic nie mówię.
Oparłam głowę o szybę samochodu. Minęły kolejne minuty i komórka Justina zadzwoniła. Justin odchylił się na fotelu i wygrzebał komórkę z kieszeni.
-Tak? - przyłożył telefon do ucha. - Teraz?.. Nie, niezbyt... Emmmm.... dobra. Za dziesięć minut... w porządku, do zobaczenia.
Justin włożył telefon z powrotem do kieszeni. Spojrzałam na niego pytająco. Zerknął na mnie kątem oka.
-Zmiana planów. Dzwonił prywatny detektyw - oznajmił.
Zmroziło mnie. Już dawno zdążyłam zapomnieć o tym, że Justin planuje pomścić śmierć Rose.
-I co? - wymamrotałam.
-Chce ze mną pogadać - westchnął. - Chyba ma jakiś nowy trop.
***
-Witam, panie Bieber.Justin uścisnął dłoń mężczyźnie około pięćdziesiątki, zapewne detektywowi, a potem przedstawił mnie jako swoją przyjaciółkę.
-Usiądźcie - wskazał dwa miejsca przy biurku na przeciwko siebie. - Przepraszam, że zawracam głowę w niedzielę, ale chciałbym już zakończyć tę sprawę.
-Jak... jak to zakończyć? - Justin zaczął się wiercić. - Znalazł go pan?!
-No własnie o to chodzi, panie Bieber - detektyw przyjął rzeczony ton - że nie.
Przełknęłam głośno ślinę. Spojrzałam na Justina. Byłam pewna, że się zdenerwuje, ale jego wyraz twarzy nie wyrażał żadnych emocji. Detektyw kontynuował.
-Zrobiłem, co mogłem, ale... ten człowiek zapadł się pod ziemie. Ostatnio widziany był w Los Angeles, ale to nie jest pewne źródło... Nie rzucę wszystkiego i nie wyjadę sprawdzać tych informacji...
-Nie musi pan - warknął Justin i poderwał się z miejsca. - Sam to załatwię. - Justin zacisnął ręce w pięści i wyszedł z biura detektywa.
-Przepraszam - wymamrotałam i ruszyłam szybkim krokiem za Justinem.
Wybiegłam na korytarz wielkiego biurowca. Na jego końcu z windy wysiadała kobieta, ale nie było śladu po Justinie. Nie zdążyłby tak szybko zjechać na dół. Na ścianie zobaczyłam znaczek z narysowanymi schodami. Tylko tamtędy mógł pójść. Skręciłam w prawo i znalazłam schody pożarowe. Zaczęłam szybko po nich zbiegać. Dobrze, że nie włożyłam szpilek. W końcu po dwóch piętrach, usłyszałam ciche pomruki. Zwolniłam. Justin siedział na przedostatnim stopniu na samym dole. Miał podniesione kolana, a głowę ukrytą między nimi, a klatką piersiową.
-Justin... - ostrożnie usiadłam obok niego.
-Miał go tylko znaleźć - jęczał Justin. - A nawet tego skurwiel nie potrafi.
Justin podniósł głowę. Był cały czerwony na twarzy i miał potargane włosy.
-Ale ja dokończę, co on zaczął - zadeklarował. - I nikt mnie nie powstrzyma.
Nikt oprócz mnie, oczywiście.
-Chcesz tam pojechać... - mruknęłam.
-Tak. Pojadę do Los Angeles i urwę mu łeb. Dosłownie.
Bałam się spojrzeć w oczy Justinowi. Wiedziałam, że dostrzegę w nich jedynie żądze mordu. Miał teraz jeden cel. A ja zdałam sobie sprawę, że również mam ważną misję do wykonania. Tym razem prawdziwą. Muszę odwieść Justina od jego zamiaru.
-Pojadę z tobą.
_________________
Cassie pojedzie z Justinem, hmmmm :D
Rozdział miał być we wtorek (według zaleceń ustalaczki :D), ale że statystyka przekroczyła 10 tysięcy wyświetleń, postanowiłam, że wstawię go dziś. :)
Chciałabym, żebyście stosowali się do takiej małej regułki (nie wiem ja inaczej to nazwać):
CZYTAM = KOMENTUJĘ
Wystarczy jedno słowo w komentarzu i od razu będę najszczęśliwszą osobą na świecie. :)
(nie krępujcie się pytać kiedy nowy :D)
czekam, czekam, czekam!
OdpowiedzUsuńhttp://no-one-can-hear-u.blogspot.com/ mogłabyś przeczytać? kocham cię.
Uhuhu, pojadą razem *_*
OdpowiedzUsuńG
OdpowiedzUsuńSuperrr!
OdpowiedzUsuńMogłabym czytać godzinami, naprawdę świetnie piszesz ( ; Jest to naprawdę jedno z niewielu polskich opowiadań które mi się tak spodobały. No i oczywiście nie mogę się doczekać następnego. ; )
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Nie mogę się doczekać kolejnego *_*
OdpowiedzUsuńZapraszam na: http://myshawtyismylife.blogspot.com/
podoba mi sie bradzo :)
OdpowiedzUsuńtylko fajnie by bylo jakby rozdzialy byly troche dluzsze :)
no to będzie się działo jak pojadą tam razem. c;
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny z niecierpliwością. c;
wooow *_______* Cassie pojedzie z Justin'em! <3 już się nie mogę doczekać NN - mam nadzieję, że pojawi się jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuń@saaalvame
Hej,
OdpowiedzUsuńChcę zaprosić Cię na nowe opowiadanie o Justinie Bieberze. Pojawił się już prolog i liczę, że zaglądniesz na niego i zostawisz komentarz. Serdecznie zapraszam na: wariness-purpose.blogspot.com :)
P.S. Rozdział świetny. Szczególnie ten moment, gdy Justin dzwoni do Cassie. "Cześć, tu twój ulubiony sukinsyn " - to jest takie asdfghjkl <3
Ciekawe co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać :)
KOCHAM TO <3
OdpowiedzUsuńczytam i czekam na następny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńmożesz informować o nowych? @luvmyjdb
Zajebisty roździał *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny ;)
OdpowiedzUsuńyo
OdpowiedzUsuńJej, pojadą razem! Haha, ciesze się jak małe dziecko. :D Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńŚwietne. <3
OdpowiedzUsuńewekfjklefjkerngr,s
OdpowiedzUsuńCzy to czytają same beliebers? Bo jeśli tak, to czuję się osamotniona xD
OdpowiedzUsuńCass podjęła ważna decyzję.. ciekawe czy Justin się zgodzi :)
OdpowiedzUsuń