Mijały godziny. Widoki za oknem robiły się coraz bardziej kalifornijskie, a powietrze gorące. Tylko atmosfera w aucie się nie zmieniła. Justin milczał jak zaklęty. Próbowałam zacząć jakoś rozmowę, ale on nawet nie odpowiadał na moje pytania. Dopiero koło północy dojechaliśmy na miejsce. I wtedy nastąpił przełom.
-Masz jakieś specjalne życzenia co do hotelu? - spytał.
-Czekaj, poszukam czegoś - mruknęłam. Wyciągnęłam telefon i wyszukałam hotel na naszej trasie. - Okej, skręć w prawo, a potem w czterdziestą przecznicę - wyrecytowałam.
Justin pokiwał głową i pojechał według moich wskazówek. Hotel, który znalazłam był trzy gwiazdkowy. Być może był drogi, ale nie zamierzałam spędzić kilku tygodni w spartańskich warunkach. Po chwili Justin zatrzymał samochód przed dużym, ozdobnym budynkiem. Po obu stronach dużych szklanych drzwi stały kolumny, a nad nimi duży napis z nazwą hotelu.
-Ja zapłacę - wyjęłam z portfela kartę kredytową.
-Skąd to masz? - spytał Justin podejrzliwie.
-Od mamy - wzruszyłam ramionami. - Jeszcze przed wyjazdem do Denver dała je nam i wpłacała co jakiś czas pieniądze na konto. Do tej pory ich nie wydawałam, a teraz się przydadzą.
Justin pokiwał w milczeniu głową. Po jego wyrazie twarzy widziałam, że mu się to nie podoba.
Wyjęliśmy walizki z bagażnika i weszliśmy do hotelu. Hol był ogromny. Po lewej stronie była recepcja, a po prawej stały czarne skórzane sofy. W błyszczącej terakocie odbijał się kryształowy żyrandol. Justin podszedł do recepcjonisty. Przez kilka minut załatwiał wszystkie sprawy związane z pokojem. Czekałam na niego przy windzie. Justin wrócił z dwoma kluczami. Poczułam się lekko zażenowana. Nie liczyłam na to, że znowu będziemy mieć wspólny pokój, ale teraz Justin dobitnie pokazał, że nie chce mieć już ze mną nic wspólnego. Wsiedliśmy do windy.
-Beznadzieja - wypalił Justin.
-Co?
-Dlaczego nie pójdziesz do pracy? Naprawdę chcesz tak żerować na rodzicach?
-Boże, ja się przecież uczę. Jak mam pracować?
-Są wakacje - stwierdził sucho.
-Tak, ale spędzam je z największym dupkiem na świecie, gdybyś jeszcze nie zauważył - dodałam kąśliwie.
Justin prychnął. W ciszy poczekaliśmy, aż winda dowiezie nas na górę. Kiedy drzwi windy się rozsunęły, Justin natychmiast porwał swoją walizkę i poszedł w głąb korytarza. Poczłapałam za nim, wlokąc za sobą walizkę. Spojrzałam na kluczyk. Miałam pokój trzydzieści siedem. Justin zatrzymał się przed pokojem trzydzieści sześć. Pokoje obok siebie, super.
-Miłej nocy - powiedział szorstko, wchodząc do pokoju i zatrzaskując głośno drzwi.
Bez ciebie na pewno będzie miła.
***
Następnego ranka obudziłam się bardzo dobrym nastroju. Chyba nawet zbyt dobrym, jak na okoliczności. Od razu po przebudzeniu poszłam wziąć długi prysznic. Z łazienki wyszłam w moim aksamitnym, ciemnoróżowym szlafroku i z ręcznikiem na głowie. Usłyszałam pukanie do drzwi. To mogła być albo obsługa hotelowa, albo Justin.-Och, jak uroczo wyglądasz.
Justin.
Spojrzałam na niego z lekką pogardą.
-Masz ochotę zejść na śniadanie? - zaproponował z uśmiechem. On chyba też miał dziś lepszy humor.
-Myślałam, że jesteś na mnie obrażony... - odparłam ostrożnie.
-A ja myślałem, że to ty jesteś obrażona na mnie, więc przyszedłem zaproponować śniadanie na zgodę, ale skoro nie... - specjalnie urwał i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Zaśmiałam się lekko. Jak ja mam się na niego gniewać, no jak?...
-W porządku. Pozwolę ci się przeprosić. Daj mi piętnaście minut.
Justin pokiwał głową. Zatrzasnęłam drzwi i zaczęłam wybierać ciuchy z walizki. Ubrałam się szybko i podsuszyłam lekko włosy. Nie miałam czasu na dokładne ich wysuszenie, więc rozpuściłam je, by doschły naturalnie. Po chwili ja i Justin jechaliśmy już windą do hotelowej restauracji. Zajęliśmy stolik przy oknie i złożyliśmy zamówienia.
-Nie dokończyliśmy naszej gry - chrząknął Justin, grzebiąc słomką w coli. Kto w ogóle pije colę na śniadanie?...
-Naprawdę chcesz ją kontynuować? - upiłam łyk soku pomarańczowego.
-Czemu nie? - wzruszył ramionami. - Teraz chyba twoja kolej.
Zastanowiłam się chwilę i zadałam pierwsze pytanie, które przyszło mi do głowy.
-Czym ty się właściwie zajmujesz, co?
Justin spuścił wzrok i zaczął skubać biały obrus, leżący na stoliku.
-To chyba nie jest rozmowa na teraz...
-Dlaczego? - spytałam. - Powiedz.
Justin westchnął. Był wyraźnie zmieszany. Uniosłam brwi. Może był striptizerem w klubie i wstydził się przyznać?...
-Jestem... hm... nie wiem jak to powiedzieć... jestem czymś w rodzaju... egzekutora długów... - powiedział cicho.
Zakrztusiłam się.
-Kim? - wykrztusiłam w przerwach od kaszlu. -
-Egzekutorem długów. To znaczy, wiesz... Właśnie wymyśliłem tę nazwę - zaśmiał się. - Po prostu gangi... - przerwał, żeby się napić.
-Co? Jakie gangi? Należysz do jakiegoś gangu?!
-Ciszej! - syknął. - Nie! Do niczego nie należę, Jezu! Dzwonią do mnie... wiesz, w razie czego. Kiedy ktoś nie chce zapłacić za narkotyki czy coś...
Pokręciłam głową, nie dowierzając.
-To nic złego - dodał.
-I... i po to ci pistolet?
-Nie, teraz moja kolej - pokręcił głową.
Do naszego stolika podeszła kelnerka. Justin odczekał, aż kobieta postawi przede mną parujący talerz z omletem, a przed nim naleśniki i spytał:
-Jesteś dziewicą?
-Justin! - zawołałam oburzona. - Nie zadaje się takich pytań!
-Odpowiedz - wzruszył ramionami.
Przegryzłam wargę. To pytanie było co najmniej... bezczelne i chętnie bym skłamała, a nie o to w tej grze przecież chodziło.
-Tak - westchnęłam w końcu.
Justin zaczął się śmiać. Napięłam mięśnie. Poczułam się trochę skrępowana.
-Serio?! Ośmiu chłopaków i... i nic? - Justin dalej się śmiał.
-No rzeczywiście, to straszne - spuściłam głowę i zaczęłam gmerać w talerzu.
-Daj spokój. Wychodzi na to, że nie miałaś żadnego chłopaka.
-Wiec dla ciebie chłopak równa się partner do seksu? - zirytowałam się. - W takim razie przepraszam, że w wieku czternastu lat nie straciłam dziewictwa.
Justin stłumił kolejny wybuch śmiechu.
-Nie denerwuj się tak. Myślałem po prostu, że ze wszystkimi spałaś, dlatego tak się zdziwiłem.
-Skoro tak, to czemu spytałeś czy jestem... - specjalnie urwałam.
-No bo własnie nie mogłem uwierz. Tak myślałem, że źle mnie zrozumiałaś - ponownie się zaśmiał.
Nie odpowiedziałam. Zaczęłam powoli jeść. Czy to znaczyło, że Justin skłamał z tym, że jestem wkurzająca? Naprawdę było mi coraz trudniej go zrozumieć. W myślach ułożyłam kolejne pytanie, ale zadałam je dopiero, gdy jechaliśmy windą.
-To ile ty miałeś tych... "dziewczyn"? - zrobiłam cudzysłów z palców.
Justin zaśmiał się krótko.
-Dwie.
Mimo że liczyłam się z taką odpowiedzią, poczułam lekkie ukłucie zazdrości.
-Uu, zaszalałeś - nie dałam po sobie nic poznać.
Kiedy wjechaliśmy na nasze piętro, z kieszeni wyciągnęłam kluczyk od pokoju.
-Myślałem, że dokończymy u mnie... - powiedział Justin.
-Skoro chcesz...
Poczekałam aż Justin otworzy drzwi. Pierwszy raz puścił mnie przodem. Postępy. Jego pokój wyglądał praktycznie tak samo jak mój. Składał się z dwóch części. W jednej stała sofa, taka jak w holu, stolik do kawy i plazmowy telewizor, a w drugiej łóżko. Zajęłam miejsce na sofie.
-Teraz ty - powiedziałam.
-Więęc... We wszystkich swoich chłopakach byłaś zakochana?
Zastanowiłam się. Przypomniałam sobie wszystkich moich chłopaków.
-Nie - przyznałam. - Z jednym byłam, bo nie wiedziałam jak go odrzucić.
-Serio? - zaśmiał się.
-To nie jest zabawne - żachnęłam.
-Jest... odrobinkę - Justin odchrząknął.
-A ty tak nigdy nie miałeś? - uniosłam brew.
Justin zamrugał kilka razy szybko.
-Żartujesz?
-Co? - uśmiechnęłam się blado. - Ty wszystkie spławiałeś, prawda?
-Chyba odwrotnie... - mruknął.
Przegryzłam wargę.
-To one spławiały mnie... - dodał.
-Ale... - zawahałam się - Przecież miałeś te dwie...
-Tak - zirytował się. - Z którymi wymieniłem dosłownie dwa słowa. Imiona.
Zacisnęłam zęby. Głupio mi było słuchać o podbojach Justina. Chciałam jak najszybciej zmienić temat, więc zadałam pierwsze lepsze pytanie, które wpadło mi do głowy.
-Co było w tym notesie? - spytałam.
Justin zmarszczył brwi.
-No wtedy, jak zostawiłeś ten notes u mnie. Powiedziałeś, że gdybym przeczytała, to nie byłabym na ciebie zła, pamiętasz? Co tam było?
Justin westchnął.
-Serio? Nie chcesz wiedzieć jaką mam broń, czy coś?...
Pokręciłam głową.
-To znaczy to też - uśmiechnęłam się. - Ale teraz powiedz mi, co tam było.
Justin przegryzł wagę. Wstał i podszedł do łóżka. Spod poduszki wyjął ten sam gruby notes. Obserwowałam każdy jego ruch. Chce mi dać to samej przeczytać? To nawet lepiej. Przynajmniej nie skłamie. Justin otworzył notes mniej więcej w połowie. Zawahał się przed daniem mi go, ale w końcu nieśmiało wysunął dłoń w moim kierunku. Ujęłam zeszyt obiema rękami i spojrzałam na niego.
-Czytaj... Tylko... a nieważne. Czytaj - Justin machnął ręką.
Spojrzałam na notes. Tylko jedna czwarta kartki była zapisana. Zaczęłam czytać.
12 czerwca
Jest druga w nocy, a ja dalej nie mogę spać. To przez tę rozmowę z nią... Wyznałem Cassie cały mój plan, powiedziałem jej ile znaczyła dla mnie Rose... Ta dziewczyna jest.... inna. Nie znam jej, ale czuję, że mogę jej zaufać. Chociaż w sumie nie powinienem się z nią kontaktować. Będę ją krzywdzić moim zachowaniem. Ale chyba za bardzo ją polubiłem, by z niej zrezygnować. To takie skomplikowane.
Z każdym słowem coraz ciężej mi się czytało. Ostatnie zdanie powtarzałam sobie w myślach chyba sto razy, zanim je zrozumiałam. Spodziewałam się dołowienie wszystkiego, ale nie tego.
Justin mnie lubił. I bał się mnie skrzywdzić.
Chyba umieram.
___________________
Wybitnie słaby ten rozdział, naprawdę...
PS. Chyba na pewno posrałam coś z datami w opowiadaniu, wybaczcie. Później spróbuję to ogarnąć.
Jejciu, serio ? Nie wiem co ty w tym widzisz slabego, serio ;) Zastanawia mnie jedno : jezeli wstawiasz cos takiego i mowisz ze jest slabe, to jak niesamowite sa rozdzialy, gdy podoba ci sie to, co piszesz. ;)
OdpowiedzUsuńjej się nigdy nie podoba to co pisze ;)
Usuńserio słaby? matko dziewczyno przesadzasz! jest świetny! uwielbiam go! nie mogę się doczekać kiedy w końcu akcja sie rozkreci :)
OdpowiedzUsuńsłaby? hahahahhahahahahahahahahahahahahahahahahahahhaahahahhahahahahahahahahahahahahahhahhaahhahahahahahahahahhahahahahahahahahahhaahhahaahhahahahahahaahhahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahhaahahhahahahahahahahahhahahahahahahahahahahhahahhahahahahahahahahahahahahahahaahhahahahahahahahahahahahahahaahhaahahahhaahahahahhahahaahhahahaahahahahhahahahahahahahahahahahahahahahhahahahahaaaaaaahahahahahahahahahhahahahahahahahahahahahahahahahahahahhaahahahhahahahahahahahahahahahahahhahhaahhahahahahahahahahhahahahahahahahahahhaahhahaahhahahahahahaahhahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahhaahahhahahahahahahahahhahahahahahahahahahahhahahhahahahahahahahahahahahahahahaahhahahahahahahahahahahahahahaahhaahahahhaahahahahhahahaahhahahaahahahahhahahahahahahahahahahahahahahahhahahahahaaaaaaahahahahahahahahahhahahahahahahahahahahahahahahahahahahhaahahahhahahahahahahahahahahahahahhahhaahhahahahahahahahahhahahahahahahahahahhaahhahaahhahahahahahaahhahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahhaahahhahahahahahahahahhahahahahahahahahahahhahahhahahahahahahahahahahahahahahaahhahahahahahahahahahahahahahaahhaahahahhaahahahahhahahaahhahahaahahahahhahahahahahahahahahahahahahahahhahahahahaaaaaaahahahahahahahahahhahahahahahahahahahahahahahahahahahahhaahahahhahahahahahahahahahahahahahhahhaahhahahahahahahahahhahahahahahahahahahhaahhahaahhahahahahahaahhahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahhaahahhahahahahahahahahhahahahahahahahahahahhahahhahahahahahahahahahahahahahahaahhahahahahahahahahahahahahahaahhaahahahhaahahahahhahahaahhahahaahahahahhahahahahahahahahahahahahahahahhahahahahaaaaaaahahahahahahahahahhahahahahahahahahahahahahahahahahahahhaahahahhahahahahahahahahahahahahahhahhaahhahahahahahahahahhahahahahahahahahahhaahhahaahhahahahahahaahhahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahhaahahhahahahahahahahahhahahahahahahahahahahhahahhahahahahahahahahahahahahahahaahhahahahahahahahahahahahahahaahhaahahahhaahahahahhahahaahhahahaahahahahhahahahahahahahahahahahahahahahhahahahahaaaaaaahahahahaha proszę Cię, jeden z lepszych *.*
OdpowiedzUsuńmasz talent, cudownych czytelników i to, dzięki czemu to opowiadanie jest cudowne, to to, że piszesz je sama, własny pomysł i wgle. dziękuje Ci za nie :)
ilsm, @roks_m♥
Hahaha słaby!! Ten rozdział jest BOSKI <3
OdpowiedzUsuńAwwww jakie słodziaki. *_*
OdpowiedzUsuńDziewczyno a ty się ogarnij.
Slaby? Serio?
Czekam nn.
Świetny jest ten rozdział.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Justin się tak otworzył przed nią.
jeśli to jest słabe to ja jestem Matka Teresa.. :) cudowny rozdział! <3 naprawdę :D
OdpowiedzUsuńno i ten... Justin lubi Cassie! <333 jaram się, jaram. :)
@saaalvame
jest dosłownie zajebisty!!!!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, asdfksjdkskd. Bosko piszesz! Ciekawe co ona na to powie. @niustinn
OdpowiedzUsuńWspaniały :)
OdpowiedzUsuńaż nie wierzę w to, że dał jej to do przeczytania. szok. o.O
OdpowiedzUsuńchyba raczej wybitnie dobry ten rozdział, znowu się pomyliłaś. ; PP
@OLLG_poland
kiedy nn?
OdpowiedzUsuńubóstwiam to opowiadanie <3
kooooocham to, chce nn!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńkiedy dodasz następny... jestem taka ciekawa jak się sprawy dalej potoczą <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńOMG!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńjuż się nie mogę doczekac co będzie daaleej...
na takim momencie szkończyc to jest normalnie tortura!
pliska, dodaj następny jutro :)
super rozdział!
OdpowiedzUsuńno no kiedy nn?
OdpowiedzUsuńja chce już nn!
OdpowiedzUsuń-Ten rozdział tak jak i cały blog jest świetny. Nie mogę się już doczekać nowego rozdziału. Jesteś cudowna.
OdpowiedzUsuńTrzyma kciuki i życzę weny.
----
Jak masz czas wpadnij do mnie na www.doyoulovemejustin.blogspot.com
Byłabym wdzięczna gdybyś sama skomentowała i udostępniła na swoim blogu.
Nie sądzę by był SŁABY. Jest cudowny. Może i nie taki, że tak wiele się w nim dzieje, że nie ma żadnego morderstwa, ale jest świetny. Oby tak dalej. Czekam na NN.
OdpowiedzUsuńnie jest slaby, jest cudowny :)
OdpowiedzUsuńJest świetny <33
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :*
tgdljcfksnvfjkdnvjhnfkjv <333333333
OdpowiedzUsuńkońcówka <3
OdpowiedzUsuń