-Powiesz mi, kto cię tak urządził? - mruknęłam, odkładając kolejny, cały czerwony wacik.
-Nie - uciął.
Prychnęłam cicho.
-Możesz dać spokój?
-O co ci chodzi?
-Jakbym ci nie powiedziała, że nic z tego nie będzie, nie zachowywałbyś się tak - powiedziałam cicho.
-Ale powiedziałaś - fuknął.
Zaśmiałam się cicho, ale bez cienia radości.
-Ty w ogóle rozumiesz dlaczego to zrobiłam?!
-Nie! Właśnie nie rozumiem! - Justin poderwał się z miejsca gwałtownie, na co ja również podskoczyłam.
-A nie, no to lepiej zrobić aferę bez powodu! - krzyknęłam.
Justin mruknął coś pod nosem Zacisnął ręce w pięści.
-Usiądź - powiedziałam spokojnie. - Wytłumaczę ci.
Justin zawahał się. Po chwili jednak zajął miejsce na sofie, jak najdalej ode mnie. Już od kilku godzin miałam przygotowane to, co chciałam mu powiedzieć.
-Wyobraź sobie - zaczęłam lekko drżącym głosem. - Jest dziewczyna, którą bardzo, ale to bardzo lubisz. Ale wiesz, że za miesiąc...
-Dwa miesiące - poprawił.
-Dobrze, dwa - przewróciłam oczami. - Za dwa miesiące nie będziesz miał z nią kontaktu, albo kontakt tylko przez internet. Chyba lepiej kochać w ukryciu, tak, żeby nie wiedzieć jakby to było, gdybyście byli razem, niż potem umierać z tęsknoty za kimś, kto po roku, jaki dzieli was od następnego spotkania, może być już zupełnie inna osobą. To bez sensu - skończyłam.
Justin marszczył lekko brwi.
-To co gadasz jest bez sensu - stwierdził krótko.
-Nie, wcale nie.
-Tak! - Justin wyrzucił ręce w powietrze. - Gadasz takie głupoty, że aż szkoda ich słuchać!
Westchnęłam. Mogłam się spodziewać takiej reakcji.
-Co twoim zdaniem jest w tym głupiego? - spytałam spokojnie.
-No nie wiem... wszystko?! - Justin ponownie wstał z kanapy i zaczął przechadzać się wzdłuż niej. - My to zupełnie co innego. My... my oboje jesteśmy w sobie zakochani... no, o ile nie kłamałaś - dodał zjadliwie. Chciałam odpowiedzieć, ale kontynuował: - Więc... naprawdę chcesz, żebyśmy oboje się męczyli?! Żebyśmy udawali, że nic nie czujemy?
-A czy to, co ty czujesz, jest prawdziwe? - wypaliłam.
-Tobie mógłbym zadać to samo pytanie - syknął.
Zapadła cisza. Justin dalej chodził w kółko, aż zaczęła mnie od tego głowa boleć i jakoś nie kwapił się do przerwania milczenia.
-Dalej sądzę, że to bez sensu - powiedziałam cicho.
Justin zatrzymał się i spojrzał na mnie.
-Nie no, jasne! - krzyknął. - Jeżeli ty wolisz się męczyć przez dwa miesiące, niż być szczęśliwa to... nie mamy o czym gadać - Justin zaczął iść ku drzwiom
Korciło mnie, żeby spytać, skąd wie, że będę z nim szczęśliwa, ale zrezygnowałam. To by było przegięcie.
-Zaczekaj - zawołałam. Zatrzymał się w pół kroku.
-Co? - Justin stał odwrócony plecami do mnie.
-Dobrze. Dwa miesiące szczęścia - powiedziałam powoli, łamiącym się głosem. - A co potem? Kolejne dwa miesiące pisania smsów, a potem unikania siebie nawzajem, bo "nie chcę kończyć tej znajomości w ten sposób, ale...." - specjalnie urwałam.
Justin odwrócił się powoli.
-Skąd wiesz?... - wysyczał. - Skąd wiesz, że będziemy razem te dwa miesiące? Może rozstaniemy się jutro, po jutrze, za tydzień, ale warto, kurwa, spróbować, nie sądzisz?
Zastanowiłam się chwilę, ale cały czas milczałam.
-Jeśli ci tak zależy, to możemy po tych dwóch miesiącach zerwać wszelkie kontakty - powiedział nieco drwiąco.
-Tak?... - podchwyciłam.
-Tak - Justin przyjął łagodniejszy ton. - Ale dajmy sobie te dwa miesiące, Cassie...
Muszę przyznać, że podobał mi się ten układ. Bylibyśmy razem właściwie bez zobowiązań. Po wakacjach ja wróciłabym do swojego życia, a Justin do swojego. Dwa miesiące szczęścia, jak to powiedział Justin. O ile nam się uda.
-Co o tym powiesz? Cass? - Justin pochylił się nade mną.
-Powiem, że... - zaczęłam, ale zmieniłam zdanie - powinnam pójść po lód na twoje oko - podniosłam się z miejsca, ale Justin przytrzymał mnie za ramiona.
-Nie, najpierw mi odpowiedz.... Zgoda?
Justin wpatrywał się we mnie intensywnie. Trudno mi było się skupić mając przed sobą jego twarz, ale w końcu zdobyłam się na odpowiedź...
-Tak - wydusiłam. - Zgoda. Może będę żałowała, ale...
Urwałam, bo Justin znowu mnie pocałował. Objął rękami moją twarz. Tym razem w tym pocałunku czułam się... swobodnie, normalnie, jakbym robiła to już któryś raz. W sumie był drugi, ale za pierwszym razem nie czułam tej miłości i pasji bijącej z ust Justina. Delikatnie przegryzłam jego wargę, na co on niespodziewanie głośno jęknął. Oderwałam się od niego.
-Co?... - spytałam cicho.
Justin tylko potarł swoją wargę... i ranę na niej. Zapomniałam... Uśmiechnęłam się lekko.
-To nic - zapewnił.
Zatknęliśmy nasze czoła i czubki nosów. Przejechałam kciukiem po jego rozchylonej wardze. Opuszkiem palca wyczułam niewielkie wgłębienie. Przyjrzałam się też jego siniakowi.
-Muszę koniecznie przynieść ten lód...
***
Obserwowałam Justina, leżącego plackiem na łóżku obok mnie. Pochrapywał lekko i co jakiś czas jęczał coś niezrozumiałego. Była już dziewiąta. Od godziny nie spałam, tylko patrzyłam jak Justin przewraca się z boku na bok. Dopiero teraz tak naprawdę zdałam sobie sprawę, co zrobiłam. Czy ja naprawdę zgodziłam się na dwumiesięczny związek bez przyszłości?... Widać, że Justinowi na tym zależało, ale... nie wiedziałam jak to jest być dziewczyną Justina, bałam się tego.Westchnęłam i wstałam powoli. Przeszłam do łazienki. W zlewie leżała torebka foliowa wypełniona wodą. Jeszcze w nocy był w niej lód, który Justin przykładał sobie do oka. Opuchlizna i tak nie zmalała, ale przynajmniej nie było gorzej. Oparłam się rękami o umywalkę. Zachowywałam się tak, jakbym nie chciała tego związku. Ale ja się po prostu martwiłam o to, co będzie potem. Część mnie chciała, żeby ten cały związek rozpadł. Żebym nie zdążyła się do niego przyzwyczaić.
Przemyłam twarz zimną wodą i wyszłam z łazienki. Justin już nie spał. Wziął moje lusterko do makijażu i przyglądał się swojemu siniakowi.
-Paskudnie to wygląda - stwierdził.
-Powiesz mi co się stało? - usiadłam z powrotem na łóżku, koło Justina.
-Nie, nie dzisiaj - odparł, lekko się uśmiechając.
-Dlaczego nie?
-Bo dzisiaj mam zamiar rozmawiać o przyjemniejszych rzeczach z moją dziewczyną.
Moją d z i e w c z y n ą. Zabrzmiało to tak dziwnie, że zmieszałam się i spuściłam głowę. Wolałabym, żeby mnie tak nie nazywał.
-Co jest? - Justin wyczuł, że coś jest nie tak.
-Nic - wzruszyłam ramionami.
-Początek związku, a ty już kłamiesz - fuknął.
Zirytowałam się.
-O, serio? Nazywasz to związkiem? Daj spokój.
-O co ci znowu chodzi?
-Nazywasz to związkiem, a my się w ogóle nie znamy - mruknęłam.
-Mamy dwa miesiące, żeby się poznać... - przewrócił oczami. - A zresztą poczekaj - wziął mój telefon z szafki. Zajrzałam mu przez ramię. Otworzył kalendarz i zaczął liczyć.
Wiedziałam, co robi i zirytowałam się.
-Jezu, przestań. Nie wyliczaj tego.
-Cicho - syknął.
Między jego brwiami pojawiła się zmarszczka, sygnalizująca skupienie. Przewróciłam oczami i postanowiłam poczekać.
-Sześćdziesiąt pięć - oznajmił.
-Dni?
-Tak.
-Więc mamy tylko sześćdziesiąt pięć dni... - spuściłam głowę.
To brzmiało jeszcze gorzej niż "dwa miesiące".
-Cassie... proszę cię - westchnął. - Zamień TYLKO sześćdziesiąt pięć dni, na AŻ sześćdziesiąt pięć dni.
Wraz z tym, co powiedział odeszły wszystkie moje wątpliwości. "Chwytaj dzień" - przypomniałam sobie to motto i stwierdziłam, że idealnie pasuje do sytuacji. Ja i Justin możemy zamienić każdy nudny dzień w coś więcej. W coś wyjątkowego. Wystarczy tylko, żeby obie strony chciały. A ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że chcę.
-Więc... będziemy razem sześćdziesiąt pięć dni - upewniłam się. - A potem zerwiemy wszelkie kontakty, nie będziemy dzwonić, pisać, nic... tak?
Justin pokiwał głową. Wtedy spodobał mi się ten układ. Ale tylko wtedy. Dopiero potem okazało się, że to najgorsza decyzja, jaką mogłam podjąć.
_________________
Więc 65 dni Cassie i Justina rozpoczyna się... teraz :)
{na pytania w komentarzach nie odpowiadam, piszcie na asku}
Ahhh, i dla tych, którzy nie wiedzą: to nie jest tłumaczenie. Piszę to sama.
świetny <3
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny <3
a już myślałam, że się nie zgodzi, uff, ale się zgodziła. ; D
OdpowiedzUsuńuwielbiam to opowiadanie, a każdy nowy rozdział czytam z ogromną ciekawością. ;) szkoda, że ten rozdział taki krótki, ale oby następny był szybciutko. ;)
@OLLG_poland
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDobrze ze sa razem :) czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńdobrze, że jednak Cassie się zgodziła z Nim być <3 i coś mi się wydaje, że to 65 dni zamieni się w dużo dłuższy okres czasu <3
OdpowiedzUsuń@saaalvame
Ja nie mogę .. nie rozumiem go . Przecież jak się w sobie zakochają to będzie strasznie bolała ich rozłąka..
OdpowiedzUsuńNo, ale zobaczymy :) Pisz dalej, bo to jest wspaniałe naprawdę ♥
Uwielbiam to czutac, tylko szkoda ze rozdzialy sa takie krotkie :(
OdpowiedzUsuńRozdział cudny *_*
OdpowiedzUsuńCzekam nn.
Awwwwww. Cudowny <3
OdpowiedzUsuńcudowne *-*
OdpowiedzUsuńoczywiście że się zakochają w sobie i to będzie najgorsze
OdpowiedzUsuńCudowne *.*
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału :D
Genialny. Genialny. Genialny. Genialny. Genialny. Genialny. Genialny..... czekam nn.
OdpowiedzUsuńO bożę ...coś czuję że oboje będą chcieli więcej niż tylko 65 dni..ale co będzie potem <3 Kurde kocham to ! :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. <333
OdpowiedzUsuńuuuuu idelny <3
OdpowiedzUsuńciekawe kiedy ja zacznę swoje 65 dni z Justinem? haha żartuje rozdział świetny
OdpowiedzUsuńJezu kocham <3 Świtnie piszesz *.*
OdpowiedzUsuńkjsdnkjndcshyjshlkvcv <333333333
OdpowiedzUsuńCudowny dziewczyno!!!!!
OdpowiedzUsuńZaczełam czytać od..dzisiaj.
OdpowiedzUsuń30 minut i ten rozdział również przeczytałam.
Podoba mi się to <3 Pisz dalej dziewczyno!
Ciekawi mnie co masz z języka polskiego ^^ /@Domaneq
Mam tak samo jak pani powyżej ;-) Możesz mnie informować o nn na tt??? @Juju_Laugh
OdpowiedzUsuńjejku 65 dni ;* ciekawe jak to wykorzystają :)
OdpowiedzUsuń