Zapłaciwszy za taksówkę, wbiegłam do hotelu. Modliłam się, żeby Justin był w pokoju. Kiedy dotarłam pod drzwi jego pokoju, przycisnęłam do nich ucho. Usłyszałam cichy szmer telewizora. Uśmiechnęłam się triumfalnie i uderzyłam pięścią w drzwi.
-Justin! - zawołałam. Odgłos telewizor natychmiast zniknął. - Ugh, wiem, że tam jesteś - uderzyłam jeszcze kilka razy w drzwi.
Krzyknęłam parę razy jego imię, ale nie otworzył. Westchnęłam. Nie zamierzałam odpuścić.
-Dobra, pogadamy tak - oparłam się ramieniem o drzwi. - Posłuchaj Ja po prostu nienawidzę, kiedy ktoś myśli, że wie o czym mówi, a tak naprawdę nie ma o niczym pojęcia. A ty właśnie to zrobiłeś. Nawet nie dałeś mi dokończyć, tylko dopowiedziałeś sobie całą historyjkę. Za kogo ty mnie masz? - spytałam. Wiedziałam, że odpowie mi głucha cisza, więc kontynuowałam. - Chyba rzeczywiście lepiej będzie jak wyjadę. Skoro mi nie ufasz, to nic tu po mnie - starałam się brzmieć stanowczo.
Wcale nie miałam zamiaru wyjeżdżać. Chciałam mu tylko uświadomić, jak idiotycznie się zachowuje. Odczekałam chwilę, ale Justin ani nie otworzył, ani nie odpowiedział. Kompletnie nic. Miałam nadzieję, że pogodzenie się z nim pójdzie mi szybciej, ale chyba będę musiała poczekać. Westchnęłam i robiąc głośne kroki, żeby Justin je słyszał, poszłam do swojego pokoju.
Przez pierwszą godzinę czekania miałam nadzieje, że Justin przyjdzie i przeprosi. Ale później ją straciłam. Czy ty możliwe, że tak szybko zdążył wszystko przekreślić? Wcześniej miałam duże wątpliwości co do tego czy bycie z Justinem to dobry pomysł, ale teraz zniknęły. Zamiast nich pojawił się strach, że mogłabym go stracić.
W końcu zrezygnowana wyjęłam walizkę i zaczęłam wkładać do niej ubrania. Ale kiedy się tego najmniej spodziewałam, rozległo się pukanie do drzwi. Czyżby Justin? Nie pomyliłam się. W progu stał Justin ze zmęczonym uśmiechem na twarzy. Moje serce podeszło mi do gardła.
-Udało ci się.... - zaczął, ale przerwał patrząc wgłąb pokoju. Dostrzegł walizkę rozłożoną na podłodze. - O mój Boże, ty naprawdę chciałaś... myślałem, że robisz sobie jaja.
-Bo robiłam - przyznałam. - Ale teraz myślę, że to dobry pomysł...
-Chyba nie myslisz, ze ci na to pozwolę - prychnął.
Uśmiechnęłam się i wpuściłam go o środka.
***
Obserwowałam, jak Justin wkłada pistolet do kabury i zakrywa ją skórzaną kurtką. Przełknęłam głośno ślinę. Justin miał zaraz wyruszyć do magazynu, w którym przesiadywał morderca Rose. Siedziałam na sofie przed Justinem i swoje spocone dłonie trzymałam kurczowo na udach. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek była tak przerażona. Nie byłam się tego, co zrobi Justin. Pogodziłam się z tym, że nie uda mi się go przekonać do zmiany decyzji. Bałam się, że coś mu się stanie, że to nie on kogoś zabije, tylko ktoś wymierzy pistolet w niego.-Spokojnie, Cass - powiedział cicho Justin. - Dam sobie radę.
Pokiwałam głową bez przekonania. Powoli wstałam i odrętwiałymi rękami odruchowo poprawiłam kołnierz jego kurtki. Przytrzymałam dłonie na jego ramionach.
-A ty się nie denerwujesz? - szepnęłam.
-No wiesz - westchnął. - Nigdy nikogo nie zabijałem, ale... Muszę.
Pokręciłam głową. Myślałam, że za chwilę się rozpłaczę. Przełknęłam ślinę, czując się, jakbym połykała łzy.
-Ty nie jesteś na to gotowy - stwierdziłam.
Justin złapał mnie za przeguby i lekko odsunął.
-Nigdy nie będę. Ale muszę to zrobić.
Wypuściłam głośno powietrze. Zacisnęłam powieki. Czułam jak Justin oddala się ode mnie. Po chwili usłyszałam ciche zamknięcie drzwi pokoju. Przyłożyłam rękę do ust i wzięłam głęboki wdech. Wiedziałam, że Justin nie czuje się pewny tego, co robi. Poczułam, że to moja ostatnia szansa. Otworzyłam oczy. Zakręciło mi się w głowie, ale mimo to wybiegłam z pokoju za Justinem. Widziałam, jak drzwi windy zsuwają się z Justinem w środku. Prędko zbiegłam po schodach pożarowych. Na dole byłam w momencie, w którym Justin wychodził przez szklane drzwi wejściowe. Kiedy wsiadł do swojego samochodu i ruszył z parkingu, wybiegłam na zewnątrz. Modliłam się, żeby nie widział mnie we wstecznym lusterku. Złapałam pierwszą taksówkę. Pospiesznie wsiadłam na tylne siedzenie, wychylając się, żeby dostrzec samochód Justina.
-Za czerwonym audi, poproszę... - wymamrotałam drętwo.
Kierowca nawet nie wyglądał na zdziwionego. Cały czas patrzyłam przez okno. Samochód Justina był kilka aut przed moją taksówką. Kierowca skrupulatnie jechał tak jak on. Kiedy wyjechaliśmy z centrum Los Angeles i domy przerzedziły się, zaczęłam się coraz bardziej denerwować. Miałam tak odrętwiałe dłonie, że powstawały z nich czerwone żyłki. Czułam, jakby moje jelita zawiązały się w ciasny supeł. W końcu na drodze została tylko taksówka i auto Justina. Justin skręcił z boczną uliczkę. Jechaliśmy po wyboistej drodze, a ja czułam, że nasza podróż zaraz się skończy. I się nie myliłam. Zobaczyłam jak Justin podjeżdża pod długi, prostokątny budynek. Magazyn był zbudowany z czerwonej cegły i miał mnóstwo dziur w dachu. Justin zatrzymał się i natychmiast wysiadł z samochodu i zaczął iść w naszą stronę. Zrobiło mi się gorąco. Wiedział. Otworzył z impetem drzwi taksówki z mojej strony.
-Wysiadaj - powiedział stanowczo.
Nerwowo pokiwałam głową. Wyjęłam z kieszeni banknot studolarowy i podałam kierowcy.
-Bez reszty - wymamrotałam.
Justin chwycił mnie za ramię i pociągnął w stronę samochodu.
-Co ty tu, kurwa, robisz? - krzyknął szeptem.
-Musiałam...
-Idiotko, wiesz na co mnie narażasz?! - Justin otworzył drzwi swojego samochodu i popchnął mnie na tylne siedzenie. Bezwładnie opadłam na fotel.
-Spróbuj tylko stąd wyjść - warknął i zatrzasnął drzwi. Zamknął samochód kluczykiem i powoli otworzył odrapane drwi magazynu.
Jęknęłam histerycznie. Obejrzałam się na tylną szybę. Kierowca taksówki własnie zawracał. Spanikowana oparłam łokieć o fotel pasażera i zaczęłam naciskać wszystkie guziki na desce rozdzielczej. Za daleko zaszłam, żeby teraz zrezygnować. Nie pozwolę Justinowi zabić kogoś pod moim nosem. W końcu któryś przycisk odblokował drzwi. Pospiesznie wysiadłam z auta i zbliżyłam się do drzwi budynku. Przystępowałam z nogi na nogę, żeby ukryć zdenerwowanie przed samą sobą. Szarpnęłam za klamkę. Drzwi lekko zaskrzypiały. W pomieszczeniu panował lekki półmrok. Idąc po omacku w głąb korytarza, potknęłam się o coś. Kiedy zorientowałam się, że tym czymś był człowiek, leżący na podłodze, wydałam z siebie zduszony krzyk. Na jego ciele nie zobaczyłam śladów ran, tylko kawałek deski leżący koło jego głowy, więc stwierdziłam, że Justin tylko go ogłuszył. Uspokoiłam się nieco. W tym samym momencie usłyszałam, że Justin coś krzyczał. Opowiedział mu głośny śmiech. Serce zaczęło mi szybciej bić. Powolnym krokiem zaczęłam iść w kierunku tych odgłosów. Dotarłam do pokoju, z którego dochodziły głosy i przywarłam do ściany obok wejścia, nie chcąc być zauważona. Kątem oka dostrzegłam plecy Justina z uniesioną ręką. Trzymał w niej broń. Zadrżałam.
-Moi ludzie na ciebie doniosą - usłyszałam tubalny głos. Wychyliłam się nieco i zobaczyłam mężczyznę, stojącego w kącie. To w niego celował Justin.
-Nie, jeśli ich zabiję - zagrzmiał Justin, unosząc rękę jeszcze bardziej do góry.
-Dzieciaku - zaśmiał się. - Ta twoja dziwka nie jest warta...
-ZAMKNIJ SIĘ - krzyknął. Wzdrygnęłam się.
Poczułam przypływ adrenaliny w żyłach. Albo teraz, albo nigdy. To mój moment.
-JUSTIN! - wpadłam do pokoju.
Justin odwrócił gwałtownie głowę w moją stronę, nie opuszczając pistoletu, ale po chwili znowu spojrzał na mężczyznę.
-Jesteś taka tępa, że nie rozumiesz, co do ciebie mówię?! - wydarł się, zerkając na mnie kątem oka.
Mężczyzna zaczął się śmiać. Zignorowałam go. Zahuczało mi w głowie od nadmiaru emocji.
-Nie możesz tego zrobić! - histerycznie pokręciłam głową. - Rose nie chciałaby, żebyś poszedł przez niego do pierdla. Zastanów się, czy warto marnować sobie życie! - jęknęłam
-Słuchaj swojej koleżanki - podchwycił mężczyzna.
-Zamknij mordę - warknął Justin.
-Justin, to chore! - wykrzyczałam. - Nie możesz wpływać na czyjeś życie, to nieludzkie!
-A ON BYŁ LUDZKI JAK ZABIJAŁ ROSE?!
-Naprawdę chcesz się zniżać do jego poziomu?!
Justin milczał.
-Jeśli go zabijesz... - próbowałam wymyślić jakiś racjonalny argument. - To koniec. Nasze sześćdziesiąt pięć dni skończą się na jednym - wydusiłam z siebie. - Nie chcę być z kimś, pozbawionym ludzkich odruchów.
Justin spojrzał na mnie z irytacją. Czułam, że ledwo stoję na nogach. Bałam się, że Justin każe mi spadać. Że powie, że to Rose zawsze była najważniejsza i chce pomścić jej śmierć bez względu na wszystko. Justin oderwał ode mnie wzrok. Zacisnął powieki. Zerknęłam na mężczyznę. Zdawał się nie przejmować całą sytuacją, był pewny, że Justin stchórzy. Ale on zacisnął ręce na pistolecie. Zamarłam w oczekiwaniu na jego decyzję. Tylko sekundy dzieliły go od popełnienia największego błędu w życiu. W pokoju zapanowała cisza. Spojrzał na mnie ostatni raz. Po jego smutnym spojrzeniu zorientowałam się, że już wie, co ma robić, ale i tak wrzasnęłam, kiedy nacisnął spust pistoletu.
__________________
Powinnam się na was obrazić za taką małą liczbę komentarzy pod ostatnim. :(
Piszcie na tt, jeśli chcecie być powiadamiane :)
omfg omfg omfg, zabił go?!
OdpowiedzUsuńwreszcie, dobrze tak skurwielowi, hs
ale tp z tymi 65 dniami to nieprawda, tak? yrkggrtyty nie mogę doczekać się kolejnego :)
ilysm, @roks_m♥
ej, nie! no tak nie może być! dlaczego przerwałaś w TAKIM momencie?! wrrrrr... -,- ale, ale, ale... On nie może zabić tego gościa! nie może! weź... On i Cassie muszą być razem. MUSZĄ. a jak On to zrobi... ;< Boże... dawaj jak najszybciej NN, bo nie wyrobię! <3
OdpowiedzUsuń@saaalvame
Ale się porobiło ..
OdpowiedzUsuńJustin i Cassie muszą być razem ! :c
Oby mu wybaczyła ..
CHCĘ WIĘCEJ. TERAZ. JUŻ!
OdpowiedzUsuńAle trafił tego gościa czy spudłował?
OdpowiedzUsuńCzekam na nn.
Zabił go czy nie ?????? Czekam
OdpowiedzUsuńZabił go?;/ nienie;C kocham Cię za to..
OdpowiedzUsuńFJVHEORFHVREOIVHJEOGJVK *.*
OdpowiedzUsuńchcę następny! NOOW!
Zabił go ??? Rozdział jest po prostu boski
OdpowiedzUsuńCzekam na nn <3 <3 <3 <3 <3
omfg zabił go czy nie? xcfvgbhnjmksajkasmnosa kurde czekam na następny rozdział ghjkhjk
OdpowiedzUsuńEj no kurde , zabił go czy strzelił w ścianę ? Bo nwm. Kocham to <3
OdpowiedzUsuńOmg ! Następny bo nie wytrzymam !
OdpowiedzUsuńDawaj następną jak najszybciej , błagam weżdodaj jeszcze w tym tygodniu :D Mega częśc bardzo mi się spodobała xD
OdpowiedzUsuńMam nadzieją że do nie zabił.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny.
Czekam nn. :)
boski czekam na nn! kocham cię to jest aaa♥ zły wybór Justin..
OdpowiedzUsuńJprld. *-*
OdpowiedzUsuńElaczego Justin go zabił ?!
Jak mógł to w ogóle zrobić !
Agh...
Czekam na nn !;)
Boski czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńhxrhucdkrhctu omg !! Zgon na miejscu ! SZOK POPROSTU *,* rozdział genialny <3
OdpowiedzUsuńo kurwa on to zrobił ona go zostawi masakra nie wierze że on to zrobił
OdpowiedzUsuńOMG! OMG!
OdpowiedzUsuńPoprostu genialne ! <3
Daj następny jak najszybciej :)
@kasiakasiula997
O zabil go i bardzo dobrze ! Tylko nie chce zeby ich 65 dni sie skonczylo. ;(
OdpowiedzUsuńJeezu dawac mi tu nastepny bo umre*-*<3
OdpowiedzUsuńNo nieźle sie porobiło.
OdpowiedzUsuńKocham tą końcówkę ! <3 Informuj mnie proszę :> @MartynaSmile
OdpowiedzUsuńo rany rany rany, ale akcja! :D
OdpowiedzUsuńKurcze, naprawdę go zabił? :O
@ameneris.
Cudo Cudo CUDO:* Plis dodaj szybko nn:)
OdpowiedzUsuńświetne :)
OdpowiedzUsuńZabił go ????
OdpowiedzUsuńo matko czekam na następny *-*
OdpowiedzUsuńdfkasfhwf o boszzz nie mogę się doczekać następnego :D w takim momencie przerwać . osz ty !!! :D
OdpowiedzUsuńhmm.. czytam Twoje opowiadanie od dawna. Na początku myślałam, że jest tłumaczone. Ogólnie historia bardzo mi się podoba, tu plus za kreatywność. Umiesz układać zdania, jak każdy normalny człowiek, ale nie wprowadzasz nic więcej poza nimi do opowiadania. Nie ma tu emocji między głównymi bohaterami, czasem wątki są gubione i niedociągnięte. Postaraj się bardziej rozbudowywać tą miłość między Justinem a Cass. Jak na razie on nie wykazuje nawet krzty czułości i nie wiem jak się w niej zakochał, szczerze powiedziawszy. Przeczytam następny rozdział, ale nie wiem czy będzie sens czytać kolejne.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym komentarzem. Umiesz pisać, ale to jest pisanie bez emocji. Musisz opisywać co szują, inaczej opowiadanie będzie ciekawe, ale bez uczuć.
UsuńDzisiaj znalazłam to opowiadanie i na prawdę przypadło mi do gustu. Jest interesujące i oryginalne, ale wyprane z uczuć. Zdania są poprawne, więc jest dobrze.
Moim zdaniem do perfekcji brakuje ci tylko WIECEJ UCZUĆ BOHATERÓW wtedy będzie ρєяƒєттα
@kill_you_Shawty
Kiedy nastepny rozdzial?
OdpowiedzUsuńDgdfcygtchsgff to jest swietne :) proszę informuj mnie o nn @mrsBieber1301 <3
OdpowiedzUsuńNo żartujesz?! On go zabił?! Ja pitole... Na miejscu dziewczyny od razu po tym bym go rzuciła, pisz szybko <3
OdpowiedzUsuńo matko to jest piękne Japierdole zajebiste
OdpowiedzUsuńMatko, przeczytałam dzisiaj wszystkie rozdziały i nawet nie wiesz jaka jestem zawieziona, że ten jest ostatni (jak na razie). To jest boskie! Jedno z lepszych opowiadań, jakie czytałam. Grrrr... Urwać w takim momencie, wiesz co?! Ne mogę uwierzyć, że Justin to zrobił. Przez to może ją stracić, jak on mógł do cholery?! Skoro ją kocha, to powinien ją zatrzymać, tak?! Matko, ja chcę nn, tu i teraz, bo oszaleję! Proszę, dodaj niedługo!
OdpowiedzUsuńKukardka, xoxo
zaległości w końcu nadrobione. ; )
OdpowiedzUsuńmam przeczucie, że go nie zabił tylko strzelił mu w rękę albo nogę czy coś, nie wydaje mi się żeby go zabił, bo według mnie zależy mu na niej. ;)
a rozdział po prostu boski, tylko szkoda, że zakończył się w takim momencie a nie dalej. ; )
@OLLG_poland
OMG ! Ja się zabije jak on go zabił ! Mam nadzieje, że nie zabił go tylko go zranił ! :C Cudowny rozdział czekam na nasępny ! <3
OdpowiedzUsuńWierze, że go nie zabił bo zależy mu na Cassie :)Zgadzam sie trochę z długim komentarzem od Anonima, ale bez względu na wszystko i tak będę czytać.
OdpowiedzUsuńdodaj nowa notke.. proszeeee !! :) genialne tlumaczenie
OdpowiedzUsuńprzeczytałam dzisiaj wszystkie rozdziały i chcę więcej, dodaaaaj kolejną notkę, błagam! *_* kocham Cię za to, że tłumaczysz, jesteś wielka! :* zapraszam do mnie na http://makemeyourshawty.blogspot.com/ < 333
OdpowiedzUsuńTo jest świetne :)
OdpowiedzUsuń