-Co... - mruknęłam.
Przez kilka sekund byłam święcie przekonana, że Justin go zabił. Że zdecydował się postawić kreskę na nas i na swoim życiu. Ale mężczyzna złapał się za kolano. Po chwili oderwał od niego rękę i obejrzał dłoń, całą czerwoną od krwi. Justin postrzelił go w nogę...
-Nie mogłem, Cassie... Miałaś rację - usłyszałam szept Justina, między krzykami postrzelonego faceta.
Spuściłam głowę i odetchnęłam z ulgą. Udało mi się. Nie mogłam w to uwierzyć. Musiałam przytrzymać się szorstkiej kamiennej ściany, żeby nie zemdleć z nadmiaru emocji. Chciałam, żeby Justin mnie objął i powiedział, że już po wszystkim. Usłyszałam jego stopy szurające po betonowej podłodze. Ale Justin nie znalazł się koło mnie. Podszedł to mężczyzny, próbującego zatamować krwawienie.
-Jeśli powiesz kto cię urządził, wydam cię glinom - wysyczał mu w twarz. - Chyba wolisz siedzieć cicho niż spędzić resztę życia w pierdlu, co?
-Justin, chodź już... - wymamrotałam.
Justin po chwili odwrócił się do mnie i pokiwał głową. Po chwili byliśmy już na zewnątrz. Justin wsadził mnie do samochodu, bo sama nie byłam w stanie się ruszać. Było już całkiem ciemno, tylko księżyc dawał jasny blask. W czasie podróży zaczęłam dochodzić do siebie.
-Mówiłaś poważnie? - Justin przerwał milczenie.
-O czym? - spytałam i podsunęłam kolana pod brodę.
-O tym, że bo byłby nasz koniec?
Po krótkim namyśle pokiwałam głową.
-Chyba nie mogłabym być z mordercą...
Justin nie odzywał się przez kolejne kilka minut.
-W takim razie dziękuję... - powiedział cicho. - Dziękuję, że mnie powstrzymałaś. Jak bym to zrobił, to nie miałbym i Rose, i ciebie.
Uśmiechnęłam się lekko i kątem spojrzałam na profil Justina.
-I przepraszam, że cię na to naraziłem - dodał.
-Daj spokój - westchnęłam. - Ważne, że się udało.
-Jednej rzeczy tylko sobie nie daruję. Nie dowiedziałem się dlaczego to zrobił...
-Justin... - wysunęłam rękę w stronę jego ramienia, ale zrezygnowałam w połowie drogi.
-Nie, w porządku - Justin wciągnął powietrze nosem. - Tak musiało być. Muszę się z tym pogodzić... po prostu - uśmiechnął się blado.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem. Nie miałam zamiaru go pocieszać. Wiedziałam, że już nie dam rady mu pomóc. Z tym akurat musiał poradzić sobie sam.
Kiedy dojechaliśmy pod hotel, całe moje zdenerwowanie odeszło. Wtedy dopiero zaczęłam jasno myśleć. I dotarło do mnie, że Justin swoim zachowaniem przekazał mi ważną wiadomość. Bardzo mu na mnie zależało.
Justin zatrzymał samochód i wyjął kluczyk ze stacyjki. Chwyciłam klamkę samochodu, chcąc wysiąść, ale Justin mnie powstrzymał.
-Cassie - zaczął. Skinęłam głowią na znak, że słucham. - Jak tam stałem... z tą bronią... coś sobie uświadomiłem.
-Co?
-Ile dla mnie znaczysz - powiedział ostrożnie. Zamrowiło mnie w brzuchu. - Znam cię tak krótko, ale... chyba cię kocham.
Na krótką chwilę zaparło mi dech w piersi. Boże. Spięłam mięśnie. Bałam się, że zamiast normalnie odpowiedzieć, znowu palnę jakąś głupotę.
-I chyba wyszedłem na idiotę - podsumował ze skrzywioną miną. - Zapomnij.
-Nie, nie, nie - zaoponowałam przejęta. - Ale tak jak Rose? Jestem po prostu twoja przyjaciółką? - upewniłam się.
Justin zmarszczył brwi. Chyba przez chwilę nie wiedział, co powiedzieć.
-Nie, Cassie... - westchnął zirytowany. - Chodziło mi o to, że chyba kocham cię tak... normalnie. Jak dziewczynę.
W momencie, w którym to powiedział, poczułam, że całe napięcie odeszło.
-Jak to chyba? - spytałam.
-Nie wiem... - prychnął. - Zresztą jakie to ma znaczenie, skoro ty mnie nie...
-Ale ja też cię kocham! - powiedziałam entuzjastycznie. Serio?...
-Kłamiesz - stwierdził i zmrużył oczy.
Zaśmiałam się bezradnie
-Ja wyznaję mu miłość, a ten, że kłamię, no nie - uderzyłam się otwartą ręką w czoło.
-No bo mówisz, jakbyś żartowała - mruknął.
-Mogę w ogóle się nie odzywać - zaproponowałam.
-Czy u nas nawet wyznanie miłości musi się tak kończyć? - Justin zmarszczył brwi.
Zaśmiałam się lekko i odgarnęłam włosy z twarzy.
-To nie bylibyśmy my, wiesz?
Justin uśmiechnął się pochylił w moją stroną. Złożył na moich ustach jeden krótki pocałunek, po czym wysiadł z auta. Szybko poszłam w jego ślady. Jadąc windą na górę, stwierdziliśmy, że Justin będzie spał u mnie, a rano załatwi sprawę ze swoim zniszczonym pokojem. Justin od razu rzucił się na łóżko twarzą w dół. Opadłam na materac obok niego, tyle że leżałam na plecach. Odwróciłam głowę w jego stronę.
-Rozbierz się - powiedziałam.
Justin spojrzał na mnie i uniósł brew.
-Cóż za propozycje.
-Mówiłam o butach - przewróciłam oczami. - I kurtce... i broni.
Justin westchnął i podniósł się na rękach. Powoli wstał, wyjął pistolet i rozładował magazynek. I naboje, i broń włożył do szuflady szafki nocnej. Skórzaną kurtkę rzucił gdzieś na podłogę i zaczął rozwiązywać sznurówki butów. Ja sama w miedzy czasie zdjęłam mój brzoskwiniowy sweterek. Zostałam w samym białym podkoszulku i dżinsach. Po chwili oboje leżeliśmy już pod kołdrą. Justin przysunął mnie do siebie tak, że moja głowa leżała na jego ramieniu. Swoją ręką objęłam go w pasie.
-Fajnie dziś było - stwierdziłam głupio. Ta, łatwo tak mówić, kiedy było już po wszystkim.
-Byłaś osrana po pachy - zachichotał Justin, patrząc w dół na mnie.
-Mooże trochę.
-Śpij, Cassie - wymruczał mi we włosy. -To był długi dzień.
Pokiwałam głową. Czułam się przy nim taka bezpieczna. Przymknęłam oczy i praktycznie po kilku minutach zasnęłam
Obudziło mnie słońce intensywnie świecące mi w twarz. Leżałam na boku twarzą do okna, więc wychyliłam rękę za siebie, żeby sprawdzić, czy Justin jest obok mnie.
-Ej - jęknął, kiedy uderzyłam go w brzuch.
Zaśmiałam się i przeciągając, powoli się odwróciłam w jego stronę. Justin siedział oparty plecami o ścianę.
-Co ty robisz? - spytałam ospale.
-Patrzę na ciebie, myślę - westchnął, zsuwając się do mojego poziomu.
-O czym tak myślisz? - uśmiechnęłam się.
Zawahał się.
-Wiesz, że skoro już po wszystkim, to musimy wracać?
Spuściłam wzrok. Oczekiwałam, że zostaniemy tu dłużej, przynajmniej do połowy lipca. A okazało się, że po dwóch dniach wszystko załatwione. Prawda była taka, że już teraz nie chciałam wracać do domu. Nie chciałam po tym wszystkim, co stało się między mną, a Justinem wracać do rzeczywistości, znowu zmierzyć się z mamą, która będzie utrudniać nam kontakty..
-Nie chcę wracać... - mruknęłam. - Dobrze mi tu.
-Cassie - pokręcił głową. - Pamiętasz, jak płakałaś, bo zostawiłaś rodzinę?
-Tak. Ale wtedy myślałam, że rozstajemy się na długo, a teraz... nie wiem.
Justin stęknął.
-To co chcesz zrobić?
Zastanowiłam się.
-A nie możemy tu zostać? Na tydzień, może dwa.
Justin milczał chwilę.
-Ale pod jednym warunkiem - popatrzył na mnie poważnie. Podniósł się na łokciu. - Musisz mnie pocałować. Tu - wskazał swoje usta ze smutną miną.
-Debil - przewróciłam oczami. Również lekko się podniosłam i złożyłam na jego ustach lekki pocałunek
-Miły początek dnia - wymruczał.
Zachichotałam i ponownie opadłam na materac. Uświadomiłam sobie, że muszę coś zrobić. A właściwie już dawno powinnam to zrobić.
-Justin, podaj mi telefon - wskazałam iPhone'a, leżącego na szafce nocnej koło niego.
Justin spojrzał na mnie pytająco, ale sięgnął ręką po komórkę i podał mi ją.
-Chcesz zadzwonić do mamy? - spytał.
-Nie - odparłam, włączając telefon. Wybrałam numer, zanim zaczęły wyskakiwać wiadomości o nieodebranych połączeniach. - Aly na pierwszy ogień - przyłożyłam telefon do ucha z uśmiechem.
Alyson odebrała po dwóch sygnałach.
-BOŻE, CASSIE! - krzyknęła.
-Cześć... - powiedziałam niepewnie.
-Gdzie ty jesteś?! Wiesz co tu się dzieje?!
-Co? - podniosłam się na łokciu. Justin cały czas patrzył nam nie pytająco.
-Jezu, odkąd wyjechałaś twoja mama ciągle płacze - mruknęła.
Ogarnęła mnie nagła fala smutku.
-A... a Daniel?
-Daniel chodzi tylko i powtarza, że to niemożliwe, ze jesteś jego siostrą - wiedziałam, że Aly przewraca oczami. - Cassie, dzwonisz, żeby mi powiedzieć, że wracasz, prawda?
Westchnęłam. Powiedzieć prawdę?
-Aly, ja chyba nie chcę wracać. Przynajmniej na razie - powiedziałem na wydechu.
Zapadło milczenie.
-Jak to nie chcesz wracać? Odbiło ci? - Alyson podniosła głos.
-Muszę kończyć - ucięłam. Bałam się, że jeśli jeszcze chwilę z nią porozmawiam, to zmienię zdanie. - Powiedz mamie i Danielowi, że u mnie wszystko dobrze. Pa - rozłączyłam się i od razu upuściłam telefon.
-Wszystko dobrze? - Justin przysunął się do mnie.
-Nie... - wciągnęłam głośno powietrze. - Boże, dlaczego to wszystko nie może być normalnie - jęknęłam płaczliwie.
-Nie, nie, nie. Wiesz, że nienawidzę jak płaczesz - Justin zmarszczył brwi i pogłaskał wierzchem dłoni mój policzek. Pociągnęłam nosem. - Nie marnuj czasu na łzy. Bo dziś jest nasz drugi dzień. I musimy go wykorzystać.
______________________
Kompletnie straciłam chęci na pisanie tego opowiadania, ehh. Już bardziej zajęłam się kontynuacją 65 days, mimo że nie skończyłam pierwszej części. :o
Generalnie kończą mi się już rozdziały do publikacji. Nie wiem co to będzie jak dalej nie będę mogła nic napisać. Z miesiąc będziecie czekać na nowy. :D
Polecam też follownąć pierwszą czytelniczkę tego opowiadania i jego ciocię -> @domynyka_ :)
PS. Ile razy można powtarzać, że to nie tłumaczenie?
rozdział jak zwykle genialny sdfghjk
OdpowiedzUsuńAFDHJKHGDSGJK piszesz poprostu obłednie. Jestem zachwycona no! Mam nadzieję że bedziesz miała wene . Świetny blog kochana <3 !
OdpowiedzUsuńcuuuuuuudo *_*
OdpowiedzUsuńna rozdział mogę czekać nawet 2 miesiące, nie przejmuj się, kc<3
@roks_m <3
Uffff, jak dobrze, że go nie zabił. Ten rozdział jest taki... słodki, że ojeju! <3 Chcę więcej ^^
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jednak będzie wszystko ok i rozdziały będą się ukazywać tak jak teraz, chociaż wiem, że to nie łatwe. I przyznam, że sama też na początku myślałam, że to tłumaczenie. Dlaczego?
- Oryginalny tytuł, co w polskiej blogsferze nie zdarza się często.
- Styl pisania tak dobry, zwykle spotykany tylko w tłumaczeniach.
- Fabuła, której jeszcze nie było w internecie.
- ohhh no i to jest genialne, a tłumaczenia zawsze są genialne, więc to się łączy! :D
Mam nadzieję, że nn będzie niedługo. <3
Kukardka, xoxo
+ Może by tak się podpisać blogiem...
www.ellizabeth-story.blogspot.com
Miałam tak samo, ale pod którymś rozdziałem dopiero zobaczyłam, że to 'nasze polskie' opowiadanie. ;)
UsuńŚwietny rozdział. <3
o. mój. boże.
OdpowiedzUsuńkocham to!!!!!!!!!!!
jak ja się cieszę, że On nie zabił tego kolesia! :) i jeszcze to wyznanie... <333 kocham to opowiadanie! <3 czekam już na NN i to z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuń@saaalvame
świetny rozdział <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńrozdzial ;o Swiet.y . Czekam na kolejny z niecierpliwiscia :)
OdpowiedzUsuńDobrze że Justin nie zabił tego mężczyzny ;)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o Ciebie to masz wielki talent do pisania tego opowiadania! :)
Wierzę, że coś wymyślisz i zaczniesz dalej pisać <3
Ja to kocham :* proszę pisz dalej,bardzo dobrze ci idzie :) czekam na nn @mrsBieber1301 <3
OdpowiedzUsuńWspaniale :))
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie!! ;)
OdpowiedzUsuńLove it xoxo
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńMusisz pisać ! Kocham twoje Opowiadanie ! ♥
OdpowiedzUsuńnie poddawaj się, wena na pewno wróci, każdy ma gorszy czas i nie warto pisać na siłę, masz wielu wiernych czytelników i jestem pewna, że nawet jeśli rozdziały będą pojawiać się trochę rzadziej to nikt nie będzie Cię o to obwiniać. ; )
OdpowiedzUsuńpiszesz świetne opowiadanie, według mnie jest to jedno z najlepszych opowiadać pisanych przez polską dziewczynę, które jest więcej niż bardzo dobre. masz talent do pisania ! :D
a ten rozdział jest świetny, z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg i nie wiem jak inni, ale ja wciąż mam wrażenie, że akcja z zabójca Rose się jeszcze nie skończyła. :)
@OLLG_poland
Świetny *.*
OdpowiedzUsuńKocham , kocham , kocham to opowiadanie , pisz dalej *__*
OdpowiedzUsuńNa prawde świetne opowiadanie , pisz dalej :* <3
OdpowiedzUsuńJezu, skomentowałam wcześniejszy post i przepraszam, że powiedziałam, że to tłumaczysz! Nie zczaiłam się! xd No więc nie pozostaje mi jak tylko pogratulować zajebistej wyobraźni! :D Zajebiście piszesz i czekam na więcej, mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział, bo już nie mogę się doczekać! :*
OdpowiedzUsuńCudo:*
OdpowiedzUsuńCudownie <33333
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz ;]]]
OdpowiedzUsuńCzekam na nn <3333
cudowne! świetna jesteś :* pisz dalej!
OdpowiedzUsuńdobrze, że jednak go nie zabił :)
OdpowiedzUsuń