27 lipca 2013

Rozdział 24

-O co chodzi? Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? - naciskałam. Widziałam, że Justin nie ma ochoty o tym rozmawiać, ale mimo to nalegałam. Byłam zbyt ciekawa.
     Justin zamknął lodówkę z głuchym odgłosem i oparł się rękami o blat kuchenny. Stał plecami do mnie.
-Wiesz co mnie w tobie denerwuje? - zaczął. - Że nie wiesz gdzie jest granica.
     Spięłam mięśnie. Justin powoli się odwrócił.
-Nie potrafisz wyczuć, kiedy powinnaś przestać naciskać - Justin podszedł do stolika. Każde jego słowo było przepełnione jadem. - Nie rozumiesz, że to nie jest twój pieprzony interes?! - uderzył ręką w stolik. Wzdrygnęłam się.
-Już rozumiem - wyjąkałam, nico przestraszona.
-Czasem zachowujesz się, jakby cię nie obchodziło cię czy mnie ranisz.
-Obchodzi...
-Nie widać.
    Spuściłam głowę. Ogarnęła mnie dziwna pustka. Nie miałam pojęcia, że ktoś może tak odebrać moje zachowanie. Nikt nigdy tak dobitnie nie wytknął mi mojej wady. Ale Justin miał rację. Nie potrafiłam uszanować tego, że Justin nie chciał mi powiedzieć o swojej mamie.
-Justin - zaczęłam.
-Dobra, nieważne - prychnął. - Pościelę ci u Colleen.
    Te słowa kompletnie mnie dobiły. Justin nawet nie był na mnie zły. Był po prostu mną rozczarowany. Byłam zła na samą siebie. Nie sądziłam, że tak go to dotknie. Wstyd się przyznać, ale jego zachowanie jeszcze bardziej podsyciło moją ciekawość co do sprawy z jego mamą. Ale obiecałam sobie, że już więcej pierwsza nie poruszę tego tematu. Zapomniałam, że Justin dalej był w pewien sposób zraniony i trzeba na niego uważać.
     Justin krzątał się po mieszkaniu, a ja dalej siedziałam na krześle w kuchni na przeciwko wejścia i patrzyłam, jak Justin przechodzi kilka razy obok niej, to z pościelą, to z moją walizką, nawet na mnie nie patrząc. W końcu jednak Justin ustał w progu.
-Pokój Collen jest pierwszy po lewej, są już tam twoje rzeczy - recytował kompletnie bez emocji. - A łazienka jest na końcu korytarza. Dobranoc.
      Westchnęłam i powoli podniosłam się z krzesła. Już bym chyba wolała, żeby Justin był na mnie wkurzony i krzyczał. Wszystko, tylko nie taka obojętność. Pokój siostry Justina był mały, ale przytulny. Pomalowany na jasnozielono, z meblami z ciemnego drewna. Usiadłam na miękkim materacu i głośno wypuściłam powietrze. Nie czułam się tu swobodnie. Zwłaszcza, kiedy Justin był na mnie obrażony.
      Wzięłam z walizki kosmetyczkę i poszłam się odświeżyć. Wychodząc z łazienki, przeszłam obok pokoju Justina. Drzwi do niego były otwarte,  a światło wyłączone, jak zresztą w całym mieszkaniu, oprócz pokoju Colleen. Od razu poszłam do łóżka. Zgasiłam światło. Właściwie wcale nie chciało mi się spać, ale nie miałam pojęcia co innego mogłabym zrobić. Mimo wszystko próbowałam zasnąć. Nieco przeszkadzało mi wiercenie się Justina. Był w pokoju obok, ale dokładnie słyszałam każdy jego ruch przez skrzypiące sprężyny materaca. Nawet jeśli przestawał to tylko na chwilę. Nie mógł spać, dokładnie tak jak ja. Męczyliśmy się tak około godzinę. Co jakiś czas wzdychałam głośno, dając do zrozumienia Justinowi, że również nie śpię. Aż w końcu zirytowałam się i wstałam. Ustałam w progu jego pokoju i oparłam się ręką o framugę. Leżał na boku, plecami do drzwi, przykryty kołdrą po samą szyję. Uśmiechnęłam się sama do siebie i położyłam się koło niego. Justin drgnął, kiedy materac zakołysał się pod moim ciężarem. Starał się uspokoić oddech, chciał udawać, że śpi.
-Wiem, że nie śpisz - wyszeptałam.
     Nie miałam na sobie ani kawałka kołdry, więc zaczęło mi się robić chłodno.
-Co ty tu robisz? - wymamrotał.
-Leżę sobie - odparłam beztrosko. - I marznę - dodałam wymownie.
     Justin westchnął i odwrócił się do mnie. Uniósł rękę, podnosząc róg kołdry. Uśmiechnęłam się i przysunęłam się do niego, a on opuścił nakrycie, które natychmiast ogrzało moje ciało. Spojrzałam na Justina. Jego oczy świeciły, ale mina nie wyrażała żadnych emocji.
-Przepraszam - wyszeptałam.
    Kąciki warg Justina uniosły się ku górze. Odetchnęłam z ulgą i przytknęłam głowę do jego obojczyka. Dłoń Justina znalazła się na mojej łopatce.
-Niepotrzebnie zrobiłem aferę - odszepnął.
-Nie, to ja...
-Cass, miałaś prawo być ciekawa.
-Tyle że byłam zbyt ciekawa - mruknęłam.
-Ja też mogłem ci grzeczniej odpowiedzieć.
-A ja... chociaż... dobra, to twoja wina - zachichotałam, nie chcąc się już z nim przekomarzać. .
    Justin również się zaśmiał. Położył policzek na czubku mojej głowy.
-Teraz mogę spać - westchnął.
    Justin już się nie poruszył. Ja też nie. Kiedy Justin był obok mnie, nic więcej do szczęście nie było mi potrzebne.. Słyszałam jego miarowy oddech i automatycznie poczułam się odprężona. Chwilę później już spałam.
***
    Przez dwa kolejne dni ja i Justin nie wracaliśmy do naszej kłótni. Zachowywaliśmy się, jakby ona w ogóle się nie wydarzyła. W mieszkaniu Justina czułam się coraz bardziej swobodnie. Ponownie poczułam się, jakbyśmy byli w Los Angeles i starałam się nie myśleć o mamie. Mój telefon cały czas wyłączony, ale w końcu odważyłam się go uruchomić. O dziwo nieodebrane połączenia od mamy były tylko dwa i to sprzed godziny. Postanowiłam dać jej jakiś znak, że u mnie wszystko dobrze i oddzwoniłam. Odebrała po pierwszym sygnale.
-Oh, Cassie, jak dobrze, że dzwonisz! - odetchnęła z ulgą.
-Cześć, mamo - zaakcentowałam ostatnie słowo.
-Dalej jesteś zła? - spytała głupio.
-Nie - odparłam sarkastycznie. - Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy, hm?
-Nie bądź złośliwa, dobrze? - upomniała mnie.
    Justin, który siedział na sofie obok mnie, przybliżył głowę do mojego ucha, przy którym trzymałam telefon.
-Przemyślałam sobie to wszystko - westchnęła mama.
     Otworzyłam szeroko oczy. Spojrzałam kątem oka na Justina, który miał dokładnie taką samą minę jak ja.
-Włącz głośnik - szepnął.
     Pokiwałam głową i wykonałam jego polecenie.
-I co? - ponagliłam.
-I stwierdziłam, że nie pozwolę mu zniszczyć naszych kontaktów - wycedziła mama. - I tak za półtora miesiąca się z nim rozstaniesz.
    Justin zacisnął usta.
-Jeśli to miały być przeprosiny - zaczęłam zirytowana - to coś ci nie wyszło.
-Ja tylko mówię, że jeśli macie być razem to bądźcie - powiedziała na wydechu. - Mieszkaj u niego... Tylko błagam, cię... nie zrób niczego głupiego. Wiesz jak się zabezpieczać, prawda?
-Mamo! - jęknęłam i natychmiast pożałowałam, że włączyłam głośnomówiący. Justin stłumił wybuchnięcie śmiechem
-Ja cię tylko ostrzegam.
-Jeśli o to chodzi, to możesz być całkowicie spokojna, mamo.
-Wiem, wiem - westchnęła. - Ufam ci. Mówię tylko tak dla przypomnienia.
     Jęknęłam. Justin musiał przycisnąć dłoń do ust, żeby mama nie słyszała jego prychania. Co za żenująca sytuacja.
-W każdym razie wracając do naszej rozmowy - zaczęła mama. - Nie chcę też, żebyśmy przez niego traciły kontakt, rozumiesz?
    Ucieszyłam się, że mama to powiedziała, że przejrzała w końcu na oczy. Ja również nie chciałam niszczyć naszych relacji.
-Cieszę się, że w końcu to zrozumiałaś - uśmiechnęłam się.
-Czyli zgoda, tak? - zaśmiała się mama. - Dobrze. Więc przyjdziesz w sobotę na kolację?
-Sama? - spytałam wymownie.
-Tak, Cassie, sama - powiedziała mama, ponownie sfrustrowanym tonem. - Będzie mój kolega ze studiów, wolałabym nie przedstawiać mojego byłego klienta jako twojego... chłopaka.
     Westchnęłam i spojrzałam na Justina. Ten tylko pokiwał głową.
-Czekaj, czy ty nie chcesz się ze mną pogodzić tylko po to, żeby poudawać idealną rodzinkę przed twoim nadętym kolegą? - wypaliłam.
-Co? Nie! Cassie, jasne, że nie! - zawołała przejęta. - Po prostu mi na tym zależy. Chyba nie chcesz się kłócić, prawda?
    Zacisnęłam zęby. Nie, nie chciałam się kłócić. Ale bałam się, że mama znowu będzie chciała wejść mi na głowę. Justin powiedział bezgłośne "zgódź się". To mnie przekonało.
-Dobra - przeciągnęłam "o". - Przyjdę. Sama.
    Pożegnałam się z mamą i wtuliłam się w poduszkę. Cieszyłam się, że z mamą powoli wszystko się układa, ale równocześnie nie mogłam się oprzeć uczuciu, że to nie będzie taka zwyczajna kolacja.

________________

Matko, jak długo nie było rozdziału :o  Ale teraz już będą cały czas tak rzadko. Nie mam czasu pisać, nie mam czasu publikować... czarno widzę przyszłość tego bloga :o 


17 komentarzy:

  1. Coś mi się nie widzi ta kolacja o.O Co do przyszłości bloga - nie mów tak :<

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdzial *-* czekam na kolejny.. oby byl szybko.. *o*

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny! Dodaj kolejny jak najszybciej!:-D

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny ! <3 I ciekawi mnie jak będzie z tą kolacją :D ..<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem ciekawa tej kolacji. ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. co?! nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee ;-;

    OdpowiedzUsuń
  7. ciekawe co się wydarzy na tej kolacji... czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bosze... mama Cassie jest straszna! hahah znaczy się, no... nie ważne. :) rozdział oczywiście cudny <3 nie mogę się doczekać NN *_*

    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  9. Coś mi się zdaje że to nie będzie zwyczajna kolacja..
    Wydaje mi się że jej mama coś ukrywa :o

    OdpowiedzUsuń
  10. Nic nie mówię podziwiam i wg że zaczlas bloga ale po co zaczynać a potem zostawiać bez zakończenia . Bezsensu tylko się wkrecilam niepotrzebnie w to opowiadanie ;/ mimo wszystko świetny rozdział dzięki za dodanie go do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawe co wyjdzie z tej kolacji i jak się potoczą sprawy między Cassie i jej mamą......czekam na nn @mrsBieber1301 <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Wczoraj przeczytałam wszystkie rozdziały i stwierdzam, iż KOCHAM TO OPOWIADANIE.
    Szczerze mówiąc mnie też nie widzi się ta kolacja. xd Wydaje mi się, że mama coś kombinuje.
    Jeśli nie sprawi Ci to problemu to informuj mnie o nowych rozdziałach. c;
    @happymadnessx

    OdpowiedzUsuń
  13. Jest 3:00 a ja właśnie skończyłam czytać wszystkie rozdziały i wiesz co? KOCHAM TO OPOWIADANIE! Jesteś genialna dziewczyno ;)

    OdpowiedzUsuń