Siedziałam na podłodze w pokoju Colleen, przewalając ubrania w walizce. Justin leżał na łóżku i przyglądał mi się ze znudzoną miną. Następnego dnia miała odbyć się kolacja u mamy, a ja kompletnie nie wiedziałam, co mam założyć. Do tego trzy czwarte zawartości mojej walizki było już brudne.
-Właśnie, a co ja mam zrobić z brudnymi rzeczami? - spytałam Justina.
-Wyrzuć - odparł. - Wiesz, że istnieje coś takiego jak pralka? Powiem więcej. I przygotuj się na szok - Justin podniósł się na łokciu. - Mam ją w domu - ściszył głos. - Tylko nikomu nie mów, bo to tajemnica.
Przegryzłam wargę. Zgarnęłam pierwszą lepszą bluzkę, zwinęłam ją w kulkę i rzuciłam w Justina.
-Jesteś idiotą - zawołałam.
-Ty też - Justin odrzucił mi bluzkę. - Przyszykuj te rzeczy, to później upiorę.
Ponownie opadł na łóżko z lekkim westchnięciem. Zaczęłam układać na jedną kupkę brudne ubrania.
-Wiesz, o czym myślę? - spytał mnie.
-A czy wyglądam, jakbym wiedziała? - spojrzałam na niego kątem oka.
-Od trzech dni siedzimy w domu. Nigdzie nie wychodzimy, nic. A mieliśmy każdy dzień czynić wyjątkowym, pamiętasz?
Znieruchomiałam. Odwróciłam się i przyglądałam się zamyślonemu Justinowi. Trzymał ręce pod karkiem i wpatrywał się w sufit.
-Chcesz powiedzieć, że mam nie iść na kolację, żeby nie tracić czasu? - uniosłam brew.
Justin spojrzał nam nie zdezorientowany.
-Chyba żartujesz. Nie! To nawet lepiej, bo mam sprawę do załatwienia i...
-Jaką sprawę? - przerwałam mu.
-Pracę, Cassie - przewrócił oczami.
-Ah, oczywiście - mruknęłam ironicznie. Mogłam sama się domyśleć.
-O co ci chodzi?
-Mnie? O nic - wzruszyłam ramionami, składając jedną z koszulek. - Po prostu mi się to nie podoba.
-I nie musi - stwierdził krótko. Postanowiłam nie drążyć tematu. - Mówię tylko, że powinniśmy robić coś, co oboje zapamiętamy.
Pokiwałam głową, ale się nie odezwałam. Wyciągnęłam z walizki pudrowo różową sukienkę, całą z koronki.
-Mogę w tym iść?
Dokładnie obejrzał sukienkę, a potem wspaniałomyślnie wyraził zgodę.
-Dobra, to to mamy z głowy - wstałam i ubrania, które miałam na kolanach automatycznie zsunęły się na podłogę. Podeszłam do Justina i wcisnęłam się na łóżko koło niego. - Teraz mi powiedz, co masz jutro do zrobienia.
-Nie, bo znowu się zdenerwujesz - mruknął i wsunął ramię pod mój bark.
-Masz jakieś zlecenie, prawda? - spytałam odchylając głowę, żeby zobaczyć bok twarzy Justina.
-No mam, mam. I dlatego to nawet lepiej, że pójdziesz na kolację, nie będziesz sama.
-Okej - westchnęłam zrezygnowana. - Tylko... nie groź nikomu, dobra?
-Nie obiecuję.
***
Stałam przed dużym lustrem w łazience i przytrzymywałam rękami włosy, chcąc sprawdzić jak będę wyglądała w upiętych. W końcu stwierdziłam, że zostawię je jak zwykle rozpuszczone. Nie ma powodu, żebym coś zmieniała. To przecież będzie zwykła kolacja. Już i tak w tej sukience wyglądałam, jakbym szła do kościoła.-Mogę? - Justin zapukał do drzwi.
-Tak.
Justin stanął w progu i przyglądał się uważnie jak nakładam róż na policzki.
-Co? - spytałam w końcu ze śmiechem, nie odrywając się od wykonywania makijażu.
Podszedł do mnie i owinął ręce wokół mojej talii.
-Eeej - pędzel wypadł z mojej ręki wprost do umywalki.
-Ładnie wyglądasz - odgarnął moje włosy na jedną stronę.
-Przestań - powiedziałam cicho, kiedy Justin położył mi swoją brodę na ramieniu.
-Obiecuję, że jutro spędzimy wyjątkowy dzień - wyszeptał.
Uśmiechnęłam się szeroko i obróciłam. Zarzuciłam Justinowi ręce na szyję. Jego dłonie znalazły się na moich biodrach. Nasze czoła praktycznie się stykały.
-Wiesz, że to będzie nasz siedemnasty dzień? - spytałam.
Justin pokiwał głową z uśmiechem. On też liczył dni? Kolejny raz przekonałam się, że Justin jest najbardziej uroczym chłopakiem na świecie.
-Teraz to na pewno musimy iść - stwierdził.
Pokiwałam głową i powoli się od niego odsunęłam. Chwyciłam torebkę i razem poszliśmy ku wyjściu.
Justin podwiózł mnie pod bramę domu, a sam odjechał załatwić swoje sprawy. Zdawałam sobie sprawę, że nie robi tego po raz pierwszy i z całą pewnością nie ostatni, ale mimo to odczuwałam pewien niepokój. W końcu miał do czynienia z nieobliczalnymi, uzależnionymi ludźmi i mogło mu się coś stać. Stojąc w progu drzwi do domu mojej mamy, poczułam się nieco zestresowana. Miałam następne kilka godzin spędzić w towarzystwie kompletnie obcego faceta, przy którym nie będę mogła swobodnie zjeść kolacji.
-Cześć - pisnęła Aly, otwierając mi drzwi. Była ubrana w czarne rurki, białą koszulę i czerwoną marynarkę. -Czy to nie jest moja sukienka? - zmrużyła oczy.
-Nie wydaje mi się - spojrzałam w dół. - Chociaż może.. - zaśmiałam się. W sumie nie byłam pewna czy nie ukradłam jej tej sukienki.
Aly wpuściła mnie do środka. Mama przywitała mnie z kuchni. Stała przy kuchence i mieszała coś w garnku. Jak ja dawano nie wiedziałam mamy gotującej... Przeszłyśmy do salonu. Przy stole siedział Daniel. Usiadłam obok niego, a Aly zajęła miejsce koło mnie.
-Ja to już w ogóle chciałam wracać do domu - mówiła Aly - no bo przyjechałam z tobą, a ciebie nie ma... Ale Daniel powiedział, żebym została.
-Daniel? - zdziwiłam się. - O mój Boże, czy ja o czymś nie wiem? - zaśmiałam się. Aly tylko z uśmiechem wzruszyła ramionami, a Daniel zaśmiał się cicho. Serio?... Ile czasu mnie tu nie było?
Rozległ się dzwonek do drzwi.
-Już są! - zawołała mama.
-Są? - zdziwiłam się. Była mowa tylko o koledze mamy. Aly wzruszyła ramionami.
Do salonu wszedł mężczyzna w średnim wieku z kilkudniowym zarostem i lekkimi zakolami, a zaraz zanim chłopak, na oko w moim wieku z blond lokami, szerokim uśmiechem i dwoma uroczymi dołeczkami.
-Edwin, poznaj mojego syna Daniela, córkę Cassie i ich przyjaciółkę Alyson - powiedziała z uśmiechem mama. Starszy mężczyzna podszedł do stołu i zaczął nam podawać dłoń na przywitanie. - Dzieci, a to syn Edwina, Evan - mama mówiąc to, spojrzała na mnie wymownie.
-Oh - wymsknęło mi się. Spuściłam wzrok i zacisnęłam palce na szklance z sokiem pomarańczowym. Natychmiast złączyłam fakty. Wiedziałam.
Przez połowę kolacji w ogóle się nie odzywałam. Zdenerwowało mnie, że mama mimo tego wszystkiego, co ostatnio mi powiedziała, nadal próbuje rozdzielić mnie i Justina. Grzebałam smętnie w talerzu, nie zwracając szczególnej uwagi na to, o czym toczy się rozmowa, dopóki nie usłyszałam swojego imienia.
-Ja i Cassie dostałyśmy się na New York University - oznajmiła Aly.
-To gratuluję - Edwin pokiwał energicznie głową.
-Cassie wybrała prawo, prawda? - powiedziała z dumą mama.
-Medycynę - mruknęłam zirytowana.
-Ah tak - zmieszała się. - To Aly, idzie na prawo, tak?
-Właściwie to... - zaczęła Alyson, ale jej przerwałam
-Nieważne - nie chciałam, żeby mama jeszcze bardziej się skompromitowała. Podniosłam się z miejsca - Pójdę już.
-Już? Ale...
-Mamo, daj spokój.
Mama westchnęła i pokiwała głową. Widziała, że jestem zdenerwowana. Chciałam jak najszybciej wyjść i nawet nie próbować rozmawiać z tym chłopakiem.
-Evan, może ją podwieziesz? - powiedziała mama.
Evan zdezorientowany podniósł wzrok znad talerza.
-Nie trzeba - ucięłam szybko.
-Evan, proszę, nie chcę, żeby wracała sama, już dosyć późno - przekonywała mama, patrząc na mnie kątem oka. Zmarszczyłam brwi. - Później do nas wrócisz.
Evan pokiwał głową i również wstał. Przepchałam się za plecami Aly do wyjścia. Nie miałam wyboru. Mojej mamie i tak nie uda się nas wyswatać, więc równie dobrze może mnie podwieźć do domu. Evan otworzył mi drzwi od strony pasażera. Poczułam się jak idiotka. Jak to dobrze, że Justin nie robi takich rzeczy. Zdecydowanie wystarcza mi puszczanie mnie przodem w drzwiach. Poczekałam aż Evan okrąży samochód. Oparłam łokieć o drzwi auta.
-To gdzie? - spytał.
Zniecierpliwiona podałam mu adres mieszkania Justina.
-Mieszkasz z chłopakiem?
-Tak - westchnęłam, nie chcąc wyjść na niemiłą. Co go to obchodzi?
-Myślałem, że przyjechałaś tylko na wakacje - zmarszczył brwi, nie odrywając wzroku od drogi.
-Bo przyjechałam, i co z tego?
-Trochę to bez sensu.
-A ty - zmarszczyłam brwi - mógłbyś się nie mieszać w nie swoje sprawy?
-Jezu - żachnął. - Staram się być miły.
Spuściłam wzrok. Evan już się nie odezwał. Zrobiło mi się głupio, że tak na niego napadłam. Ta sytuacja była pewnie niezręczna nie tylko dla mnie, ale też dla niego. Było widać, ze nie ma najmniejszej ochoty mnie podwozić, a jednak moja mama go zmusiła. Zabiję ją, no po prostu zabiję.
-Jesteśmy - westchnął Evan i zatrzymał się pod blokiem Justina.
Nie ruszyłam się z miejsca.
-Dobra, słuchaj. Nie chciałam być niemiła - wypuściłam głośno powietrze z ust.
-Ale miła też nie byłaś - uśmiechnął się blado.
-Przepraszam - mruknęłam.
-W porządku - wzruszył ramionami.
Pokiwałam głową z uśmiechem. Otworzyłam drzwi i wystawiłam jedną nogę na ziemię, ale po chwili odwróciłam się do Evana.
-I ten... dzięki za podwózkę.
Evan uśmiechnął się ponownie pokazując swoje urocze dołeczki. Szkoda, że Justin takich nie ma.
_________________
Nieco dłuższy :) Jak myślicie - Evan trochę namiesza? :D
Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem liczba komentarzy będzie większa niż pod ostatnim, bo czytanie waszych opinii sprawia mi wielką radość, a ostatnio nie miałam zbytnio, co czytać :)
Piszcie na twitterze, jeśli chcecie być powiadamiane c:
KOCHAM!!!
OdpowiedzUsuńMyślę, że namiesza, ale na końcu i tak wybierze Juju xoxo @Juju_Laugh
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i też myżlę że namiesza ale powinna być z Justinem <3 Oni są świetni ! :)
OdpowiedzUsuńnie podoba mi się ten Evan ;< i właśnie wydaje mi się, że niestety trochę namiesza.. ;/ ale Cassie i tak wybierze Justina <3 - przynajmniej mam taką nadzieję :)
OdpowiedzUsuń@saaalvame
Jeżeli nadal będzie utrzymywała jej matka kontakty z tym kolegą to na pewno jeszcze będzie próbowała ich wysfatać.. robi się ciekawie..
OdpowiedzUsuńŚwietne ;)
OdpowiedzUsuńświetny jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńTen Evan jest jakiś dziwny, ale boję się że namiesza w głowie Cassie.. :/
Mam nadzieję że wybierze Justina <3
Ale gdy Justin zaczął o tej pralce mówić to myślałam że tam padnę ze śmiechu. Hahah
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńjuż nie mogłam się doczekać. ; D
OdpowiedzUsuńja jestem pewna, że ten Evan ostro namiesza.
a rozdział oczywiście jest boski. ; )
Fantastyczne! Evan... Spadaj! xd
OdpowiedzUsuńcoś czuję, że coś się z tym evan'em kręci xd
OdpowiedzUsuńświetne c:
OdpowiedzUsuńEvan, won! xd
Rozdział jest jak zawsze świetny :)
OdpowiedzUsuńCiekawe co z tym Evan'em
Czekam nn.
jesteś niesamowita, czekam na następny
OdpowiedzUsuńBędzie się działo ;) czekam na nn @mrsBieber1301
OdpowiedzUsuńUuuuu bedzie sie działo :)
OdpowiedzUsuńFajnie by bylo jakbys opisywala bardziej szczegolowo :) ale ogolnie wszystko ok :)
OdpowiedzUsuńevan niech spierdala hehehs
OdpowiedzUsuńJa pierdole znów jakiś pedał namiesza -.-
OdpowiedzUsuńUwielbiam *-*
OdpowiedzUsuńjak zwykle super, czekam niecierpliwe na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńOn chyba nawet bardzo namiesza. ;)
OdpowiedzUsuńswietne!
OdpowiedzUsuńczytam:)
OdpowiedzUsuńBoże, zakochałam się w tym opowiadaniu! Zakochałam się w Justinie, a Ciebie, droga Autorko, wprost uwielbiam! Jesteś niesamowita! Justin tutaj jest zarazem słodki, jak i groźny. Brawo!
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział? :)
Łuchuł... ale super rozdział:)
OdpowiedzUsuńo jezu tjkdhjfirj to opowiadanie jest świetne i takie inne niż wszystkie rikejfikdn
OdpowiedzUsuńmogłabyś mnie informować? @iwannahugya
Jasne że namiesza! Rozdział fncdjvbjbibjodfjv <3
OdpowiedzUsuńMój drugi blog z Jusem jaki przeczytałam i muszę przyznać, że robi wrażenie. Fabuła niezła, styl niezły, trzema słowami: bardzo dobry blog :) oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział, wyczuwam zazdrość Justina.. :)
Czekam na następny rozdział..:3
OdpowiedzUsuń