11 września 2013

Rozdział 31

-Słuuucham?! - krzyknął Justin. Echo jego głosu rozniosło się po całej klatce schodowej. - Co jesteś?!
      Justin kiedy dowiedział się, że jego siostra będzie miała dziecko, zamarł na chwilę. Ja zresztą też. Colleen nie była wiele starsza ode mnie, a już spodziewała się dziecka. Ja nie byłam gotowa na macierzyństwo, więc ona z pewnością też nie. Swoją drogą skoro mieszkała z chłopakiem, a teraz wraca z wiadomością, że jest w ciąży, to ojciec dziecka musiał ją zostawić.
-O mój Boże, jak?! - zawołał Justin.
     Colleen zaśmiała się złośliwie.
-Mam ci to tłumaczyć?
-Nie, chodzi mi o to, jak on cię zapłodnił - prychnął. - Bo ja bym cię nawet kijem nie tknął... Colleen, czy ty będziesz miała dziecko z patykiem?!
     Colleen przewróciła oczami, a ja zaśmiałam się mimowolnie z tego, co powiedział Justin.
-Ty się nie śmiej - popatrzył na mnie. - To nie ty będziesz niańczyć małe gałązki - Justin sam nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem. - Dobra, nieważne. Radź sobie sama - zwrócił się od Colleen, która cały czas mierzyła nas pogardliwym spojrzeniem.
      Justin popchnął mnie delikatnie, żebym wyszła z klatki schodowej na zewnątrz.
-Przestań, idź jej pomóż - rozkazałam.
-Daj spokój, pewnie ściemnia z tą ciążą - powiedział lekceważąco Justin.
-Nawet jeśli, to ona jest kobietą i nie powinna sama tego nosić!
-Jesteś absolutnie pewna, że jest kobietą? - uniósł brew.
-Idź! - popchnęłam go z powrotem do środka, a sama biorąc głęboki wdech,  poszłam w kierunku auta Justina.
     Wrócił kilka minut później, ciężko dysząc.
-Sama dałaby sobie radę - mruknął i otworzył drzwi samochodu.
    Wsiedliśmy do auta. Justin odpalił silnik i ruszyliśmy.
-Justin?
-Hm? - mruknął, nie odrywając wzroku od drogi.
-Będę musiała się wyprowadzić, prawda?
     Justin zaczerpnął powietrza.
-Będę próbował ją jakoś spławić, ale nie wiem czy się uda... Może postawię jej budę pod blokiem, co o tym sądzisz? - spojrzał na mnie ze śmiechem. - Będzie tam mieszkała ze swoimi małymi szczeniakami.
-Zdecyduj się czy ona urodzi gałązki czy szczeniaki.
    Justin zastanowił się chwilę.
-Ustalmy, że gałązki z głowami szczeniaków.
-Jesteś debilem, wiesz? - wybuchnęłam śmiechem.
    Justin z uśmiechem wzruszył ramionami. Słuchając o tym, jak mówi o swojej siostrze, cieszyłam się ze swoich stosunków z Danielem. My też się kłóciliśmy, my też się wyzywaliśmy, wiele razy miałam go dosyć, ale zawsze wiedział, że może na mnie liczyć i miałam nadzieję, że Justin w głębi serca myśli o Colleen w ten sam sposób.
-Zadzwonię potem - powiedział Justin i zatrzymał samochód pod moim domem.
-Pogadaj z nią, dobra? Tylko wiesz... spokojnie.
    Justin niechętnie pokiwał głową. Pocałowałam go w policzek na pożegnanie i wysiadłam z samochodu. Szybkim krokiem przeszłam przez podwórko i weszłam na ganek. Otworzyłam drzwi, nawet nie pukając. W końcu byłam u siebie.
-Danieeeeel! - zawołałam.
-Mamo, ja nie chcę, żeby on przychodził - usłyszałam jęk Daniela.
-Daj spokój, dasz mu tylko te papiery i sobie pójdzie, nie umrzesz od tego.
      Dostrzegłam mamę schodzącą po schodach, a za nią biegł Daniel wymachując błękitną teczką.
-Cześć, kochanie - uśmiechnęła się do mnie mama, kiedy zeszła ze schodów.
-Co wy robicie? - spytałam z lekkim śmiechem.
-Cass, ja muszę już iść, niech Daniel ci powie, dlaczego robi aferę - mama wzięła czerwoną walizkę, która stała przy drzwiach, a ja dziwnym trafem jej nawet nie zauważyłam. - Na razie, bawcie się dobrze - powiedziała na pożegnanie i wyszła, trzaskając drzwiami.
-Gdzie ona jedzie? - spytałam Daniela i rzuciłam moją torbę na komodę.
-Nie wiem, ma jakąś sprawę poza miastem. I jeszcze mi wcisnęła tego frajera - podniósł do góry teczkę z niezadowolonym wyrazem twarzy.
-Jakiego frajera? - zmarszczyłam czoło.
-Evana - wymówił jego imię z odrazą, jakby miał zaraz zwymiotować.
-Nie lubisz go - zachichotałam.
-Nie znoszę. To jest taki debil, ugh - przewrócił oczami. - Wpadnie za godzinę, żeby to odebrać - ponownie uniósł teczkę do góry.
     Wiadomość, że Evan ma się zjawić w domu nieco mnie zirytowała. Nie miałam najmniejszej ochoty widzieć chłopaka, która wysyła mi kwiaty, mimo że wyraźnie go poinformowałam, że nie jestem zainteresowana.
     Przeszliśmy do salonu. Zaczęłam opowiadać Danielowi jak zraniłam dziś Justina (Daniel zaczął się śmiać i powiedział, że "mogłam bardziej go skaleczyć") i o ciąży Collen. Kiedy poinformowałam go, że istnieje możliwość, że znów się tu wprowadzę, nie krył swojej radości. Szczerze mówiąc, ja z tego faktu jakoś się nie cieszyłam, ale miło było wiedzieć, że ktoś za mną tęsknił. Po jakiś czasie rozległ się dzwonek do  drzwi.
-O mój Boże, Evan! - spanikowałam.  - Muszę się schować...
-Co, po co?
-Potem ci powiem. Idź otwórz, tylko go nie wpuszczaj do środka
-Nawet nie zamierzałem - prychnął
      Daniel podniósł się z kanapy, zabierając ze stolika teczkę. Wytężyłam słuch, żeby usłyszeć ich rozmowę, która była mniej ciekawa, niż sądziłam, że będzie i trwała może trzy sekundy.
-Cześć - przywitał się Evan radośnie.
-Masz - mruknął Daniel i zapewne podał mu dokumenty.
-Dzięki, a nie wiesz...
-Nie, cześć -  przerwał mu brutalnie Daniel i zatrzasnął drzwi.
      Poderwałam się z kanapy i wyszłam do holu.
-Co ty wyprawiasz? - obruszyłam się. Evan był irytujący, ale nie zasługiwał na takie traktowanie.
-No co? Zamykam mordę przychlastowi - wzruszył ramionami i odwrócił się tyłem do drzwi.
      Pokręciłam bezradnie głową. Daniel trochę przesadzał. Weszłam do kuchni i spojrzałam przez okno przez firankę. Evan wsiadał do samochodu. Przez chwilę patrzył w moją stronę, ale byłam całkowicie pewna, że mnie nie widzi... Dopóki nie uśmiechnął się i pomachał w moją stronę. Cholera.  Speszona odsunęłam się prędko od okna.
-Daniel, ten gość mnie denerwuje - pożaliłam się. - Wyobraź sobie, że ostatnio wysłał mi gigantyczny bukiet kwiatów.
-Evan?! - przeciągnął niedowierzająco i zmarszczył brwi. - Skąd wiesz? Podpisał się?
-Podpisał się inicjałami, więc to dosyć oczywiste - wyjaśniłam. - Czego on ode mnie chce?
-Spodobałaś mu się. Po prostu - wzruszył ramionami wziął z szafki kolorową ulotkę pizzerii. - Zamawiaj.
-Cooo? Dlaczego znowu ja?
-Bo ja mam... No wiesz, zbyt uwodzicielski głos. Pani mogłaby się jeszcze zakochać.
      Przewróciłam oczami. Daniel zawsze wstydził się załatwiać różne sprawy przez telefon, nawet jeśli miało to być zwykłe zamówienie jedzenia. Wyjęłam telefon, żeby wybrać numer pizzerii.
-Ej, nie, czekaj. Jadłam już dzisiaj pizzę - przypomniałam sobie.
-No to zjesz drugą.
-A potem będę grubą świnią.... Jasne, świetnie, od razu zamówię dwie.
***
-Patrz, patrz - wskazałam palcem na telewizor. - Idiotka poszła do tej piwnicy
-Nie poszła, tylko demon ją tam przygnał.
     Zanim przyjechała pizza, ściemniło się już całkowicie. Cały czas padał deszcz, a w pewnym momencie zaczęło nawet błyskać i grzmieć. Idealna pora na horror. Usiedliśmy z Danielem na sofie z popcornem i włączyliśmy najnowszy horror, który kilka tygodni temu wszedł do kin.
-O Boooże! - złapałam kurczowo Daniela za ramię,  kiedy jeden z demonów w końcu się ujawnił i nie był to przyjemny widok, a towarzyszyła temu pełna grozy muzyka.
-O, mała Cassie się boi - zanucił Daniel ze śmiechem.
-A ty nie?
-W ogóle, nudny ten film.
-Tak? To dlaczego... Boże, dlaczego kanapa jest mokra?! - pomacałam tapicerkę kanapy i z odrazą odskoczyłam.
-Picie się wylało! - zawołał.
-Jasne - zaśmiałam się. - Zsikałeś się ze strachu, przyznaj się.
     Daniel przewrócił oczami i wziął garść popcornu do ust. Usłyszałam wibracje mojego telefonu. Zaczęłam przekopywać koc w poszukiwaniu komórki, aż w końcu sama wpadła mi w ręce.
-Cześć, Justin - powiedziałam z uśmiechem. - Zastopuj - zwróciłam się do Daniela.
-Dostałaś kolejne kwiaty - wycedził.
-Seeerio?  -  uderzyłam się drugą ręką w czoło. Evan widział mnie dosłownie przez chwilę i to wystarczyło, żeby od razu  wysyłał mi następne kwiaty. - Jakie tym razem kwiaty dostałam? - specjalnie powtórzyłam, żeby tym samym przekazać treść rozmowy Danielowi.
-A sąd ja mam wiedzieć? Nie jestem florystą - prychnął.
-Jest bilecik?
-Nie.
-Przeczytaj - nie uwierzyłam mu.
-"Szkoda, że nie mogłem dziś dłużej na ciebie popatrzeć. E.R" - powiedział przesłodzonym głosem. - Do kurwy nędzy, kto to jest?!
-Justin, ja nie wiem, nie krzycz na mnie - jęknęłam.
-Będę krzyczeć, bo mnie okłamujesz - warknął. - Miałaś iść do Daniela
-Przecież u niego jestem - wycedziłam, coraz bardziej zirytowana jego brakiem zaufania do mnie.
-WIDZIAŁAŚ SIĘ Z NIM DZISIAJ - krzyknął tak, głośno, że musiałam odsunąć telefon od ucha. - Powiedz mi kto to!
     Daniel wyrwał mi komórkę z ręki.
-Ty zasrany sukinsynu, to nie jej wina, że przyczepił się do niej jakiś debil. - zaczął Daniel. - Na twoim miejscu dziękował bym Bogu, za to, że Cassie chociaż na ciebie, kretynie, spojrzała i zechciała z tobą być, mimo tego gówna jakie masz w głowie zamiast mózgu, a nie robisz jej wyrzuty, bo ktoś inny traktuje ją lepiej niż ty - Daniel zakończył swój wywód i rozłączył się, nie dając Justinowi szansy na odpowiedź. - No co za upierdliwy typ -  powiedział do mnie.
-Kto? Justin czy Evan?
-Oboje - westchnął.
-W ogóle to dobrze mu przygadałeś - zaśmiałam się. - Ja bym nie mogła. Dziękuję.
-Daj spokój, Cass - przewrócił oczami. - Jesteś moją siostrą, zawsze będę cię bronił.
     Uśmiechnęłam się do niego. Niby zazdrość Justina można było jakoś wyjaśnić - tez bym nie cieszyła się z faktu, że jakaś kobieta wysyła mu prezenty - ale dlaczego zarzucał mi kłamstwo? Wybuch Justina tak mnie zaskoczył, że nie miałam pojęcia jak mogłabym się obronić. A Daniel zrobił to za mnie.  Lepszego brata nie mogłabym mieć.
-Swoją drogą - zaczął Daniel - trzeba zrobić porządek z tym Evanem. Chyba się do niego jutro przejdę.
-CO?! Nawet się nie waż! - zaprotestowałam przejęta. - Sama to załatwię.
-Tak, tak jak załatwiłaś sprawę z Justinem - powiedział z ironią Daniel.
-To zupełnie co innego - machnęłam ręką. - Zrozum, że nie pozwolę mu zniszczyć mojego związku. Po prostu nie.
__________________

Pierwszy rozdział, którego nie wysłałam wcześniej Dominice. :o Stresuję się, haha! :D

Trochę rozdziału nie było, jednak tak jak mówiłam - mam szkołę i co za tym idzie mniej czasu na pisanie, ale jakoś dam radę. :) W sumie to nie powinnam wstawiać tego rozdziału, bo było maaało komentarzy pod ostatnim, no ale stwierdziłam, że za długo bym zwlekała. 

Dalej możenie głosować w sondzie: 65days.mojasonda.pl

+zapraszam do zakładki PLAYLISTA (boczne menu). Jest tam parę piosenek, które według mnie pasują do opowiadania. :) 

32 komentarze:

  1. CZYTAM I NIE PRZESTAWAJ PISAC!!! JESTES SWIETNA

    OdpowiedzUsuń
  2. awww boski :> i jak Justin sie wkurzył..ale w sumie to mu się nie dziwie a ten Evan to cholernie mnie wkurza ..znaczy w opowiadaniu dzieki niemu się coś dzieje i jest git tylko w sensie że jest wkurwiający tymi kwiatami..pzecież wiedział że jej w domu nie ma to po chuja je wysyłał...hahhaha mój bulwers <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Och zazdrośnik z Justin'a <3.<3 !!.

    OdpowiedzUsuń
  4. jak miło zobaczyć swoje imię tutaj haha :D
    przyznaj się, że dodałaś rozdział bo ja tak mówiłam a nie kłamiesz :D
    ej rozwaliło mnie to z tymi małymi gałązkami hahahha :D
    żal, nie umiem już pisać komentarzy ://

    ~domynyczkaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech oni zrobią coś z tym Evanem no................... :(:(
    Piekne.

    OdpowiedzUsuń
  6. rewelacja znowu kwiaty, Justin zazdrosny

    OdpowiedzUsuń
  7. Awww zazdrosny Justin *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. Myslalam ze sie posikam ze smiechu na tych galazkach hahahahahahahaha to jest boskie <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajny jest teraz wyglad bloga :)
    A rozdział... Coś czuje, że szykuje sie kłótnia... Albo Justin przemyśli sprawe i przeprosi. Cassie mogłaby mu powiedziec, kto wysyła jej te kwiaty. Już on by to załatwił :D
    Czekam na kolejny rozdział :)
    P.S. Jutro poszukam tego, o czym rozmawiałyśmy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny rozdział czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawe jak zalatwi sprawe z Evanem.. ;o nie moge sie doczekac nastepnego *-*

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetne...A Evan niech do cholery odpieprzy od Cassie!Haha <3

    OdpowiedzUsuń
  13. uwielbiam! <3 nie wiem co mogę więcej napisać na temat tego rozdziału.
    nie podoba mi się ta postać Evana. -,- gość mnie wkurza po prostu... ;/

    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  14. cudowny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  15. AHSHJDGCASHKJKNDCHBDJNCMSX,MCNVKJFDSLKXC

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedy kolejny? To jest takie boskie <3

    OdpowiedzUsuń
  17. OMG!!! ciekawe co dalej?

    OdpowiedzUsuń
  18. OMFG :) Kiedy kolejny???

    OdpowiedzUsuń
  19. Uwielbiam to <3 czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :) zaczęłam czytać wczoraj w nocy i nie mogłam się oderwać :D szok <3

    OdpowiedzUsuń
  20. To jest takie sbddfvdgchsbjanskmz, że aż nie mam słowby to opisać, a piękne cudne itd nie starczą.
    PS to 30 komentarz, dodasz nn? :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Awwwwwwww <33333333333

    OdpowiedzUsuń
  22. Awwwwwwww <33333333333

    OdpowiedzUsuń
  23. Awwwwwwww <33333333333

    OdpowiedzUsuń