29 września 2013

Rozdział 33

        Od ponad czterech godzin leżałam w łóżku i próbowałam zasnąć. Obserwowałam jak sufit z koloru szarawego od blasku księżyca połączonego z grafitem nocnego nieba staje się powoli ciemno pomarańczowy, przez wolno wschodzące słońce. Moje kłopoty ze snem były związane przede wszystkim z historią Justina. Cały czas o niej myślałam, cały czas powtarzałam w myślach jego słowa i nie mogłam skupić się na niczym innym.
-To było dwa lata temu - Justin zaczynał mówić głosem pełnym dziwnego spokoju. - Wtedy wywalili mojego ojca z pracy. Moja mama nigdy nie pracowała i nie chciała tego robić, więc jak ojciec przestał chodzić do pracy, to od razu zabrakło nam kasy.
      Nienawidziłam takich historii, zawsze było mi przykro, jak słuchałam o ludziach, którzy nie mają pieniędzy choćby na jedzenie i bałam się, że zaraz usłyszę to z ust Justina.
-Colleen próbowała coś robić, zatrudniała się dorywczo, no ale... nic to nie dawało, więc ja musiałem podjąć jakieś kroki - powiedział na wydechu. - Znałem jednego gościa, który zajmował się tym, co ja robię teraz... W sumie chyba dalej się zajmuje, nie wiem. Wiele razy mnie namawiał do tej roboty, bo to łatwa kasa, ale jakoś nigdy nie czułem takiej potrzeby.
      Justin umilkł na chwilę, ale zaraz kontynuował opowieść:
-Ale w końcu zadzwoniłem do niego, że jednak chcę spróbować... Boże - parsknął - pamiętam jak Rose zareagowała jak jej o tym powiedziałem. Była wściekła, lekko mówiąc. Nigdy nie sądziła, ze będę miał do czynienia z gangami i w ogóle... ja zresztą też.
      Justin zaczął pocierać nerwowo swoje dłonie.
-Nie będę wchodził w szczegóły- stwierdził szybko. - Po prosu kiedyś Rose trafiła do szpitala z wyrostkiem, jej mama miała do mnie zadzwonić jak się czegoś dowie.  Ale jak zadzwonił telefon, to nie było mnie w pokoju i odebrała moja mama.... To nie była matka Rose - spojrzał nam nie spode łba.  - Mama nie wiedziała, o co chodzi, jak usłyszała o narkotykach to po prostu oszalała, nic nie dało się jej wytłumaczyć, zaczęła mnie sprawdzać, kontrolować, jak poznała Danielle i zobaczyła, jak się zachowuje kiedy się czegoś nawciąga, była pewna, że ja też coś biorę. W końcu powiedziała, że już dłużej nie wytrzyma, że mam przestać robić, to co robię, mimo że nawet nie wiedziała czym konkretnie się zajmuję.... Krzyknęła, że ma mnie dość, nie chce syna narkomana i nie zamierza patrzeć jak... niszczę sobie zycie - powiedział z trudem.
       Miałam wrażenie, że Justin zaraz się rozpłacze. Ponownie spuścił głowę i ledwo słyszalnie pociągnął nosem.
-Następnego dnia już jej nie było - szepnął. - Ojciec zrobił mi awanturę, że to przeze mnie odeszła. W sumie między nimi od dawna nie było tak, jak powinno być. Ale ojciec do tej pory co jakiś czas wyjeżdża i próbuje ją znaleźć...
      Z jednej strony cieszyłam się, że poznałam historię rodziny Justina, a z drugiej żałowałam, że to usłyszałam, że musiałam patrzeć jak bardzo boli go opowiadanie o tym. Wtedy nie miałam pojęcia co mu na to odpowiedzieć. Przytuliłam się do Justina, nie wypuszczałam go z objęć dopóki nie zasnął. A później sama smętnym krokiem poszłam do pokoju Justina i zawinęłam się w przepełnionej zapachem Justina kołdrze. Marzyłam o tym, by zasnąć, ale nie do końca mi to wychodziło. Zaczęły mi przychodzić do głowy różne pomysły, jak przekonać Justina, że nie jest tak źle, jak mu się wydaje. Przecież jakby mama go nie kochała, to nie robiłaby mu awantury o narkotyki. I tak chciałam mu powiedzieć.
     Nawet nie pamiętam, kiedy udało mi się zasnąć. I tak po przebudzeniu czułam się tak, jakbym nie zmrużyła oka. Słyszałam jak do Justina co chwilę dzwonił telefon, a on nie raczył odebrać, ale kiedy wstałam, Justina nigdzie nie było, a jego komórka leżała na stoliku w kuchni. Zastanawiałam się, gdzie on mógł wyjść i dlaczego nawet nie zostawił mi kartki z wyjaśnieniem, ale przecież musiał niedługo wrócić. I tak się stało. Po kilku minutach usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. W progu kuchni pojawił się Justin z uśmiechem na twarzy. Nieco zdziwił mnie jego dobry nastrój. Jedną rękę miał schowaną za plecami, ale za nim zdążyłam go o nią spytać, wysunął ją w moją stronę. Trzymał bukiet białych tulipanów..
-O mój Boże - powiedziałam cicho i zarazem entuzjastycznie.
     Objęłam bukiet i zaciągnęłam się świeżym i intensywnym zapachem kwiatów. O wiele bardziej cieszyły mnie kwiaty od Justina, niż Evana.
-Nie stać mnie na taki duży bukiet, jak tamte, ale w jest w nich coś, czego tamte nie mają - powiedział Justin cały czas się uśmiechając. - Weź bilecik.
     Niepewnie sięgnęłam po kartonik i rozłożyłam go. Były tam dwa słowa zabazgrane skośnym pismem Justina. Dwa najpiękniejsze słowa na świecie. Kocham cię. 
-Bardzo - dodał Justin i podszedł bliżej mnie.
     Zanim zdążyłam się zorientować objął moją twarz w dłonie i mocno przycisnął swoje usta do moich. Justin dawno nie całował mnie z taką pasją i uczuciem. Czułam się dosłownie jakby zatrzymał się czas, jakby wszystkie złe rzeczy od nas odeszły i nawet po przerwaniu pocałunku nie wracały.
-Ja ciebie też - wysapałam z uśmiechem.
***
     Od tamtej rozmowy minęły prawie dwa tygodnie. Justin nie wracał już do tematów jego rodziców. Powiedział tylko, że to nie ma żadnego wpływu na naszą relację. A mimo to trochę się o niego martwiłam. Ja wyjadę, a on zostanie tu zupełnie sam. Ale starałam się nie martwić na zapas i skupić się na tym, żeby nasz ostatni miesiąc był wspaniały. Nie popsuła tego nawet Colleen, która wróciła po paru dniach i powiedziała mi o tym, jak Justin próbował ją uderzyć. Miała chyba nadzieję, że go zostawię, ale mnie to specjalnie nie zdziwiło. Znałam Justina i wiedziałam jaki był porywczy. Jedyne, co zakłóciło nam spokój to mała sprzeczka, kiedy Justin znienacka postanowił zabrać mnie na lekcję jazdy. Powiedział mi o tym, kiedy jechaliśmy do supermarketu po coś do jedzenia. Zestresowałam się. Byłam całkowicie pewna, że coś pójdzie nie tak, najprawdopodobniej rozwalę mu samochód.
-Oh, daj spokój. Będzie dobrze - powiedział Justin.
-Niee - zaprotestowałam.
-Obiecałaś - spojrzał na mnie.
-Nic ci nie obiecywałam, powiedziałam tylko, że możemy pojechać na lekcję jazdy.
-A według mnie powiedziałaś "obiecuję, że będziesz mógł mnie pouczyć jeździć" - zaśmiał się Justin.
-Jesteś, idiotą, wiesz? - przewróciłam oczami.
-Dlatego mnie kochasz.
-Nie, ja cię nawet nie lubię - droczyłam się z nim.
     Justin zaczął się śmiać. Wyjechaliśmy z miasta i Justin zatrzymał auto na polnej drodze.
-Zmiana - Justin otworzył drzwi od strony kierowcy, a ja nie miałam najmniejszej ochoty wysiadać z auta. - Caaassie.
-Nie, Justin, to nie jest dobry pomysł....
-Powiedziałaś, że umiesz jeździć, więc mi to teraz udowodnij - zachichotał Justin. - A może chcesz mi powiedzieć, ze miałem rację i jednak jesteś złym kierowcą?
-Booże - jęknęłam.
-Nie słyszę - zanucił upierdliwie.
-Zamknij się - syknęłam i wysiadłam z wozu.
     Usiadłam na fotelu kierowcy,
-Okej, wiesz co masz robić? - Justin cały czas się uśmiechał.
-Tak. Przestań się śmiać!
-A czy ja się śmieję? Nie - spoważniał. - Dobra, zaczynaj.
    Tak bardzo chciałam pokazać Justinowi, że naprawdę umiem jeździć, ale nie prowadziłam tak długo, że zdążyłam zapomnieć, co powinnam zrobić.
-Naciśnij...
-Cicho! - syknęłam.
      Justin uniósł ręce w obronnym geście i spuścił głową. Usłyszałam jego chichot. Spokojnie, tylko spokojnie. Wzięłam głęboki wdech i nacisnęłam środkowy pedał. Nacisnęłam lekko stopą na pedał gazu i przekręciłam kluczyk w stacyjce. Poczułam jak samochód rwie się do przodu, więc prędko zdjęłam pedał ze sprzęgła. Miałam wrażenie, że auto podskoczyło w miejscu.
-O mój Boże! - krzyknęłam przerażona.
     Justin wybuchnął śmiechem.
-Co ty wyprawiasz?
-Przestraszyłam się - mruknęłam.
     Justin, kiedy w końcu przestał się śmiać,  wyjaśnił mi krok po kroku, co powinnam zrobić, ale samochód udało mi się odpalić dopiero za trzecim razem. Kiedy w końcu ruszyłam, miałam wrażenie, że jestem mistrzem świata. Co prawda głównie jechałam po prostej drodze, tylko raz skręciłam, ale zmiana biegów była wielką frajdą. Najgorsze nastąpiło kiedy Justin kazał mi się zatrzymać, a potem ruszyć jeszcze raz. Chciał pewnie sprawdzić czy będę umiała odpalić samochód. Pech chciał, że zostawiłam kierownicę przekręconą w prawo, więc jak nacisnęłam pedał gazu i powoli puściłam sprzęgło, zamiast prosto, samochód wystrzelił w prawą stroną. Pod wpływem impulsu zamiast wcisnąć hamulec,  docisnęłam gaz. Justin przejął kierownicę i zaczął kręcić nią w lewą stronę. Przerażona przycisnęłam dłonie do ust.
-Idiotko, wpakowałaś nas prawie do rowu! - krzyknął Justin.
-Mówiłam ci, że to zły pomysł. Mówiłam!
-Myślałem, że coś umiesz, ale ty nawet nie potrafisz odpalić silnika - warknął. - Mogliśmy przez ciebie zginąć.
-Nie przesadzaj - mruknęłam.
-Cassie, do cholery. Wylądowalibyśmy w rowie, rozumiesz?! - podniósł głos.
-Przepraszam - spuściłam głowę.
-Co mi z twojego przepraszam? Wyłaź, już nigdy nie dotkniesz się kierownicy. Nigdy - Justin wysiadł z samochodu, a ja ciągle w szoku nie ruszałam się z miejsca.
      Justin otworzył drzwi z mojej strony i pociągnął za ramię, żebym wysiadła.
-Możesz mnie nie szarpać? - wyrwałam się.
-To rób, co mówię - syknął.
-Justin, przestań. Nie mam prawa jazdy, już wiesz dlaczego, trzeba było mnie nie wsadzać za kierownicę - odzyskałam swoją przebojowość. - Więc się na mnie nie drzyj, bo to twoja wina!
     Machinalnie, niewiele myśląc, zaczęłam iść w kierunku powrotnym.
-Zamierzasz iść piechotą do miasta? - krzyknął za mną Justin.
-Tak! - zawołałam zdecydowana.
     Właściwie to miałam nadzieję, że Justin będzie jechał za mną samochodem i mnie przepraszał. Przeszłam kilkanaście metrów, kiedy usłyszałam głos Justina.
No poczeeeekaj - krzyknął zrezygnowany.
     Uśmiechnęłam się pod nosem, ale nie zwolniłam kroku. Justin zaczął biec. Zdziwiona odwróciłam lekko głowę, chcąc zobaczyć, co robi, ale zanim się zorientowałam Justin złapał mnie jedną ręką w talii, a drugą chwycił moje nogi i podniósł.
-Justin! - pisnęłam i odruchowo złapałam kurczowo za jego kark.
-Jak mówię, że masz czekać - dyszał - to masz czekać, rozumiesz?
-Przełamiesz się na pół! - zawołałam ze śmiechem.
-Na pół to może nie, ale mogłabyś trochę...
-Nie kończ - żachnęłam.
      Justin postawił mnie przy samochodzie. Wsiadłam do auta. O wiele lepiej czułam się na miejscu pasażera.
-Zdecydowanie nie powinnam więcej wsiadać za kierownicę - powiedziałam stanowczo, kiedy Justin usiadł na fotelu kierowcy. Posłał mi spojrzenie mówiące "no raczej" i już nigdy więcej nie namawiał mnie na lekcje jazdy.
     Evan w ciągu tych dwóch tygodniu znowu przysyłał mi prezent. Tym razem nie były to kwiaty, tylko średniej wielkości pudełko, które razem z Justinem znaleźliśmy pewnego dnia, wracając do domu. Nie chcąc denerwować Justina, nawet tego nie otworzyłam. Schowałam je pod łóżkiem w pokoju Colleen i starałam się o nim nie myśleć. Evan i tak niedługo da mi spokój. W końcu za szesnaście dni miałam wyjechać...
_________________

Słaby rozdział, zwłaszcza pierwsza część. No ale byle do końca! :D

Pracuję już nad nowym opowiadaniem, które chyba spodoba wam się bardziej, niż to. :)


+Jeśli z jakiegoś powodu poprzedniego rozdziału nie będzie w zakładce Rozdziały, a nie zdążyłyście go przeczytać, to wytaczaczy kliknąć w STARSZE POSTY pod notką, to nie takie trudne, a nie będziecie musiały omijać rozdziałów ;)

18 komentarzy:

  1. rozdział jak zwykle genialny, czekam na kolejny :) xx

    OdpowiedzUsuń
  2. awww jak słodko ! czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział, nie wiem czemu tak ci się nie podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham tooo ! omfg chce już daaalej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierdziele, nie czytam na jutro lektury...

    OdpowiedzUsuń
  7. tylko Ada potrafi pisać rozdział po angielsku hahahhaha:D
    nowe się spodoba bardzie <3
    fajnie było z tą jazdą :D
    ciesz się z komcia od domynyczki :******

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdzial poprostu geeeenialny. Czek na następny

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział fajny jak zawsze :) czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  10. słooodko <3 wkurza mnie Evan -,- ale to już wiesz. hahah. czekam już na NN <3

    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardziej niż to? Nie wiem, czy to możliwe :)
    Ten bukiet, liścik i to "Bardzo" było... Po prostu brak mi słów. Cudowne. Mogłabyś pisać więcej takich słodkości :D
    Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  12. cudowny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Perfect >_< ciekawe co w tym pudełku jest.. :D pozdr@BVictoriaHh

    OdpowiedzUsuń
  14. jest ok ;)
    @JBSwaggerPL

    OdpowiedzUsuń
  15. Ooooo nie mogę się już doczekać kiedy następny rozdział :)
    spodobał mi się twój styl pisania i chce cię poinformować że twój blog jest u mnie w zakładce CZYTAM doyoulovemejustin.blogspot.com mam nadzieję że wejdziesz i skomentujesz...

    OdpowiedzUsuń